Pouczeni licznymi wpisami na forach i nauczeni doświadczeniem własnym, że wychodzenie na piechotę z dużych miast to mitręga i strata czasu, pojechaliśmy autobusem 170A, do Italica. Odjazd z Estacion de Autobusas przy Plaza de Armas co pół godziny, stanowisko 41.
Italica – kliknij tutaj
Reszta miasta leży pod dzisiejszą mieściną Santipoce. Italica przez wieki służyła za źródło gotowego materiału budowlanego, ale to co się uchowało i tak robi wrażenie.
To pierwsze spotkanie ze starożytnym Rzymem, który będzie nam towarzyszył w drodze na północ przez kilkaset kilometrów.
Szybkie zwiedzanie, zakup wody i ruszamy na nasze czwarte Camino. Jakie będzie?
Pierwsze kilometry wzdłuż drogi, ruch samochodowy spory. W końcu wchodzimy na gruntową drogę, która prowadzi prosto, przez odkrytą przestrzeń, prawie do Guillena.
Po drodze sławny potok, który opisuje wiele osób – da się przejść czy trzeba będzie iść do drogi? To zależy od pogody. Można się przeprawić po belce metalowej albo dołem po kamieniach i starych kaflach. Idę dołem, bo belka jest wąska, boję się spaść. Już prawie na drugim brzegu trzeba się zgiąć z plecakiem pod nisko wiszącą gałęzią, no i ląduję w błocie. Woda wlewa mi się do butów. Robimy sobie przerwę w tym jedynym miejscu z odrobiną cienia. Myję z grubsza buty w kałuży, zmieniam skarpety. No, ładnie Andaluzja wita pielgrzymów. Przecież przez to bajorko prowadzi oficjalna trasa. Trzeba by te gałęzie przyciąć.
Etap monotonny, prosta odkryta droga do widocznego z daleka białego miasteczka Guillena.
Guillena
Idziemy do chwalonego albergue Luz de Camino (zobacz na mapie). Wita nas hospitalera Pilar ściskając w progu. Sześć euro od osoby za osobny przyjemny pokoik. Miły albergue, fajna atmosfera, duży stół, przy którym trwają pierwsze zapoznania się na trasie. Można sobie zrobić kawę, herbatę, posiedzieć wspólnie. Taras na dachu. Stawiam umyte buty w słońcu. Poznajemy w kolejce do kamiennej tary do prania emerytowaną nauczycielkę z północnej Norwegii. Opowiada o życiu na północy. Mówi, że mają taki żart dla cudzoziemców: „Lato u nas jest tak krótkie, że po prostu przysiadam na sankach i czekam aż minie”.
Idziemy na menu peregrino w polecanym przez hospitalerę barze i tu rozczarowanie. Wprawdzie za jedyne 6 euro, ale na obiado-kolację jest sałata, tradycyjna zupa pomidorowa salmorejo z czosnkiem, z rozmoczoną bułką i pomarańcza. Jedliśmy tylko dwie bułki na śniadanie. Dobrze, że jest otwarty sklep.
Guillena. Kliknij, aby dowiedzieć się o jej ciekawej historii.
Megalityczne groby, osady rzymskie, pozostałości po Wizygotach, forteca Maurów, kościół w stylu mudejar – wszystko można tu znaleźć. Trzeba będzie się przyzwyczaić do tak bogatej historii tej drogi, bo nam czasu na zobaczenie wszystkiego nie wystarczy.
Obecna arena walk byków w Guillena (dziś: 12 tysięcy mieszkańców) była fortecą Maurów. Zdobywcy fortecy w 1248 roku pozwolili Maurom pozostać i Guillena jeszcze długo była osadą mauretańską. W mieście istnieje głęboko zakorzeniona tradycja walki byków, które zostały wznowione w 2021 roku.
Na terenie areny stoi rzymski kamień milowy odmierzający dystans na rzymskiej drodze nr XXII zbudowanej przez cesarza Hadriana z Italica do Meridy, czyli na naszej drodze.
Odnotujmy pierwszy na trasie kościół w stylu gotyckiego mudejar z XV wieku.
Mudejar oznaczał mieszankę tego co akurat w Europie było w architekturze na czasie z pięknym zdobnictwem z architektury muzułmańskiej.
Podczas wojny domowej zastrzelono tu 17 kobiet spokrewnionych z republikanami. Pamiętane są jako „Siedemnaście róż Guilleny”.