Jesteśmy w drodze od tygodnia, czyli ¼ przewidzianego czasu. Gdybyśmy teraz przerwali i tak byłoby co wspominać.
Po szybkim śniadaniu w pokoju popłynęliśmy rano statkiem wycieczkowym do ujścia rzeki.
Rejs po rzece kosztuje 12 euro od osoby, ze zniżką dla seniorów. Trwa dwie godziny. Komentarz na audio-przewodniku po angielsku czytelny i rzeczowy. Warto się wybrać.
Chcieliśmy zobaczyć muzeum Guggenheima z rzeki oraz inną sławną konstrukcję – Most Biskajski – most gondolowy na rzeką Nervion. Zbudowany przez ucznia Eiffla w 1893 roku. Pierwszy na świecie most, który przewozi ludzi i pojazdy, wysoko nad wodą. Gondola może zabrać jednorazowo 8 pojazdów i kilkadziesiąt osób. Jedzie się półtorej minuty.
Szeroka, żeglowna rzeka wpadająca do morza i długie, płaskie nabrzeże to czyste złoto dla każdego miasta. Kurlansky tak opisuje tę część miasta w czasie rozkwitu przemysłowego:
„Podróżny spogląda na drugą stronę rzeki i widzi, zwłaszcza na tle nocnego nieba, ognisty blask z pieców hutniczych, rozhuśtane dźwigi, czarny dym walący z wysokich kominów. … Ta rzeka to jeden z najbardziej sugestywnych widoków w Hiszpanii. Chyba nie ma na Półwyspie innego miejsca, które dawałoby takie poczucie siły, pracy i energii jak te 14 czy 15 kilometrów nabrzeża”.
Płynąc łódką widzimy Bilbao z tej nowoczesnej i tej brzydkiej, industrialnej, zapomnianej strony bliżej ujścia. Mają tu powstać wielkie i wspaniałe projekty renowacyjne zaprojektowane przez Zahę Hadid. Oczywiście oprotestowane, jak wyczytaliśmy w lokalnej gazecie (u nich też!).
Cieszymy się, że syn Przemek, który przeszedł tę trasę dwukrotnie, odradził nam wyjście piechotą z Bilbao przez te zapuszczone, przemysłowe tereny, drogą ze sporym ruchem samochodowym.
Po zakończeniu rejsu idziemy na stację kolejową popularnie zwaną Santander, oficjalnie Bilbao-Concordia w centrum, by pojechać do Pobena, następnej miejscowości etapowej.
Przy wejściu na dworzec zaczepia nas para turystów pytając „Do you speak English?”. Okazuje się, że zauważyli nas już wczoraj na ulicy i zgadując, że z takimi plecakami to pewnie idziemy Camino, chcieli się czegoś dowiedzieć o drodze. Rozmawiamy przez jakiś czas aż pada nieuniknione pytanie „Where are you from?” („Skąd jesteście?”). Kompletne zaskoczenie dla obu stron – oni też Polacy, choć z USA. Fajne spotkanie, szkoda, że mamy pociąg niedługo. Opowiadają nam jak piękna jest Salamanka, my namawiamy ich na Camino. Później, z korespondencji mailowej dowiadujemy się, że spróbowali przejść fragment Camino, a my poszliśmy w następnym roku do Salamanki.
Jak dojechać do Pobena: Trochę podziemną, trochę naziemną linią C1 do Santurtzi. Tam, koło Parku Guernica, około 200 metrów od dworca, znaleźć przystanek autobusu 3335 do Pobena – około pół godziny jazdy. W Pobena autobus staje prawie pod albergue (pokaż na mapie).
Albergue w Pobena…
… to parterowy budynek, dwie sale, ciasno, dużo łóżek, warunki trochę spartańskie, ale za to obsługa, dwie panie, miła i pomocna. Nawet własny płyn do pralki wlewają, co się nam jeszcze nie zdarzyło. Przed domkiem trawnik ze stolikami i krzesłami. Morze i bary blisko.
Nad morzem, w miejscu, gdzie mała rzeczka doń wpada, akurat przypływ i gromada rozbawionej młodzież wozi się na fali w górę rzeczki.
Biała kapliczka na niewielkim wzgórku, w środku parafianie ubierają figurkę Matki Boskiej Opiekunki Ludzi Morza – w dekoracji kapliczki m.in. wiosła. Pewnie będzie jakieś święto. Można usiąść na zewnątrz, jest spokojnie, odprężająco.
Idziemy na menu peregrino. Może przyda się ten przepis: makaron świderki, tuńczyk, oliwki, kawałki paluszków krabowych, wszystko zalane jogurtem.
Jutro opuszczamy Kraj Basków i wchodzimy do Kantabrii.
Kantabria
Nazwa Kantabria może pochodzić od celtyckiego rdzenia „kant” lub „cant” znaczącego krawędź lub brzeg, a więc ma prawdopodobnie to samo pochodzenie co nazwa angielskiego hrabstwa Kent i miasta Canterbury w Anglii. Może i nasz „kant” ma celtyckie korzenie?
Zielono, górzyście, wilgotno. Tu można pójść do najsławniejszej chyba jaskini Altamira i dziewięciu innych, do pięknego parku narodowego Picos de Europa.
Ten region Hiszpanii bogaty jest w hiszpańskie święta, fiesty i festiwale w ciągu całego roku. Oczywiście każda wioska, miasto i miasteczko posiada swoje własne fiesty lokalne. To co udało się ustalić podajemy przy opisach poszczególnych miast.