Dzień 3: Pasajes – San Sebastian, 7 km

Rano szybkie śniadanie w barze (bułka z jajecznicą z ziemniakami, czyli z tortillą) i płyniemy małą, terkoczącą łódeczką na drugą stronę zatoki, do Pasajes San Pedro, nowej części miasteczka, gdzie ruszamy na dzisiejszy szlak w narastającym deszczu.  

Uwaga: trzeba zejść na brzeg, żeby łódka przypłynęła z drugiej strony. Jeżeli nikogo nie ma na brzegu, łódka nie pływa. Bilet kupuje się na łódce, tylko za gotówkę, tanio.

Jak zbudować stary statek? Kliknij tu, aby się dowiedzieć.

Zainteresowani tematem mogą na tym etapie trasy poznać stare techniki budowy statków i zobaczyć różne historyczne łodzie w żywym muzeum Albaola The Sea Factory of the Basques, po tej stronie zatoki. Odbudowują tam statek wielorybniczy z XVI wieku San Juan, używając narzędzi i metod z epoki. Zbudowany w Pasajes, zatonął u wybrzeży Kanady w 1565 roku. Jest tam też szkoła, w której zainteresowani z całego świata uczą się wykonywania replik starych drewnianych statków. Organizują też europejskie spotkania statków z różnych epok w zatoce. Trafić na taki zlot to byłoby coś. Kliknij:

Wejście po zboczu, po ponad dwustu schodach, na szczyt góry Ulía. Piękne widoki na ostre skały, spienione wody Zatoki Pasaia.

Po tej wspinaczce, w nieustającym deszczu, po w miarę płaskim terenie dość łatwe przejście lasem do San Sebastian.

Uwaga dla zapominalskich – nie zapomnieć w deszczu, że się ma coś wrażliwego na wilgoć w przemakalnej kieszeni, na przykład smartfon!

Zatrzymujemy się na odpoczynek w barze „Dwanaście plemion” prowadzonym przez wspólnotę pod tą samą nazwą.

Elegancki jak na przyzwyczajenia pielgrzyma albergue i bar, gdzie dostajemy domowe chleb i dżem, gorącą herbatę i obsychamy trochę. Rozmawiamy z młodym Niemcem z Czech, który akurat tu dyżuruje, o trasie i pogodzie.  Donativo czyli płacisz „co łaska”. Po wyjściu stwierdzamy, że donativo zazwyczaj oznacza, że sami z siebie płacimy więcej niż zwyczajowe ceny. Jakoś zobowiązany się człek czuje, za zaufanie. Ciekawe jak to działa u innych.

Po drodze do miasta spotykamy lokalnego biegacza, który pyta, skąd jesteśmy i mówi, że był w Krakowie, który jest bardzo piękny. Mili ludzie jak dotąd.

San Sebastian pojawia się w dole, za drzewami i jest to ładny widok.

Miłe są te nadmorskie trasy, gdzie na koniec dnia schodzi się do siedzib ludzkich na dół zamiast wchodzić na najwyższe wzgórze w okolicy, jak to było na Via Francigena w Toskanii, wiosną.

Albergue w San Sebastian, czyli Donostii (pokaż na mapie) jeszcze zamknięty, więc idziemy na przekąskę (pieczarki duszone z porami i krewetkami) i siedzimy sobie nad morzem w pobliżu albergue.

Albergue to sala gimnastyczna, w szkole, w centrum miasta, bardzo blisko promenady nadmorskiej i pubu z piwami kraftowymi Mala Gissona, którego odwiedzenie mamy w planach.

Wyjaśniam nasze zainteresowanie piwami – nasz średni syn Przemek jest sędzią piwnym z dużym doświadczeniem i dyplomowanym znawcą sztuki warzenia, co traktuje jako hobby. Nauczył nas rozpoznawania i doceniania dobrego piwa kraftowego. Trasy, które przechodzi bada także pod tym kątem, a my idziemy śladem jego rekomendacji. Może się te uwagi komuś przydadzą, bo miłośników „uważnie uwarzonych” piw jest coraz więcej.

Idziemy na miasto, zaczyna padać, a tu przed nami stoi czerwony mały „pociąg” wycieczkowy, więc jedziemy na objazd miasta, z komentarzem.

Kolejne miasto założone przez króla Nawarry Sancheza Mądrego. Miasto około dwustutysięczne, piękne, bogate, o burzliwej historii: od wioski rybackiej, poprzez napady piratów, liczne zniszczenia, z których najgorsze nastąpiło w czasie wojen napoleońskich. Zniszczone doszczętnie w 1813 roku, odbudowane w bogatej wersji – solidne kamienice, kasyna, teatr, piękny hotel, rezydencje bogaczy, letnia rezydencja królowej.

Plaża dla arystokracji La Concha czyli muszla:

Most nad rzeką Uramea z lampami, jak w Paryżu:

Miasto jasne, żółtawe z powodu koloru przeważającego budulca – piaskowca. Festiwale filmowe i taneczne ściągają tłumy. Widzimy jakąś grupę taneczną ćwiczącą na placyku.

Długa, elegancka promenada nad morzem. A w morzu mnóstwo surferów.

Festiwal baskijski odbywa się tu na przełomie sierpnia i września.

Noc w wieloosobowej sali, chyba z 50 łóżek, 2 łazienki. Sala wysoka, jak to sala gimnastyczna, więc nie jest duszno.

apvc-iconOdwiedzin: 2841