Idziemy szukać pomocy medycznej dla ucha Z. zanim ruszymy w lasy i bezdroża Toskanii, do Sieny. Aktualne ekuzy oczywiście zawsze wozimy ze sobą i tu, po tylu latach, po kilkudziesięciu wyjazdach, po raz pierwszy ich użyjemy. W sumie – szczęściarze z nas.
W szpitalu – kliknij, jeśli Cię to zainteresowało
Nowoczesny, duży szpital Ospedale San Luca, około 3 km na piechotę od centrum, robi dobre wrażenie. Na początek przechodzimy przez podwójny triage – w namiocie przed szpitalem i w recepcji SOR. Przygotowując kurs angielskiego online dla ratowników i pielęgniarek na platformę Navoica zapoznaliśmy się dokładnie z zasadami triagu, więc rozumiemy co się dzieje. Bez tej wiedzy uznalibyśmy pewnie te procedury za zbędną biurokrację. Aplikacja tłumacząca na włoski w telefonie też się przydaje.
Idziemy w końcu do wielkiej przychodni przyszpitalnej, do ambulatorium laryngologicznego. Duża recepcja, pod-recepcja, kierują nas w lewo, w prawo, ale nikt nie mówi konkretnego numeru pokoju. Na drzwiach znane nazwy różnych działów medycyny, ale nie ma niczego co by przypominało laryngologię. W końcu trafiamy na pielęgniarkę, która nie mówi po angielsku, więc nie powie kolejnego „w lewo, w prawo”, tylko łapie nasze papiery, każe iść za sobą, papiery zanosi do gabinetu nr 31, który mijaliśmy kilkakrotnie, a nam mówi stanowczo: „sit” wskazując na krzesła. Na drzwiach gabinetu widnieje oznaczenie ORL, czyli używają skrótu od otorinolaringoiatria czyli otorynolaryngologia. Warto zapamiętać, bo takie trzyliterowe oznaczenia na tę dziedzinę są na przykład też w angielskim – ENT (ear, nose, throat – ucho, nos, gardło). Młody lekarz mówiący dobrze po angielsku, robi dokładne badanie, przepisuje sterydy i inne leki, mówi, że bębenek nienaruszony, jest hematoma czyli krwiak, który minie z czasem. Można wracać samolotem za 10 dni. Lekarz też chciałby pójść na Via Francigena, ale nie ma czasu i zazdrości nam. Wizyta jest częściowo płatna – 22 euro.
Wrażenia z tego szpitala pozytywne. Co się rzuca w oczy to mnogość personelu. W gabinecie laryngologicznym oprócz lekarza są jeszcze trzy pielęgniarki. Niektórzy pacjenci między gabinetami są wożeni na wielkich łóżkach, nie na wózkach. Sala opłat z ośmioma kasami jest rozmiaru poczekalni na dworcu w tym mieście.
W lepszych humorach wracamy do centrum i jeszcze przed murami, żeby było taniej, jemy lunch. Dla informacji – ragout bianco to sos mięsny, ale bez pomidorów i jarzyn. Do tego oczywiście pasta, czyli makaron.
Lukka
Stare miasto piękne tą specyficzną urodą i atmosferą kamiennych, historycznych miejscowości bez zieleni (poza skwerami). Wśród bloków wyglądałoby to smętnie, tu wydaje się naturalne. Wąskie ulice z wysokimi kamiennymi budynkami pomagają przetrwać upały. Założone w etruskim stylu, w formie siatki, z ulicami zbudowanymi pod kątem prostym do siebie i równoległymi do jednej z dwóch głównych dróg. Te dwie główne drogi to decumanus maximus – droga na osi wschód -zachód i cardo maximus – droga północ -południe. W punkcie ich przecięcia znajdowało się forum. W Lucca to obecnie obszerny plac, Piazza S. Michele, na którym stoi kościół św. Michała. Ten układ jest rozpoznawalny do teraz w Lucca jak i w wielu miastach w Europie.
Nazwa Lucca pochodzi od celtyckiego słowa „luk” oznaczającego bagno, teren podmokły. (Imię Łukasz to Luca).
Ważne miejsce na trasie do Rzymu przez stulecia dzięki licznym czczonym relikwiom w kilkudziesięciu kościołach w mieście.
Lukka – gdzie kupić credential czyli książeczkę pielgrzyma i przybić pierwszą pieczątkę:
Museo della Cattedrale – piazza Antelminelli, obok katedry; codziennie od 10:00 do 18:00.
Francigena Entry Point na murach; czwartek – niedziela, 10:30 -18:00. Zamknięte we wtorek.
Lukka – co zwiedzić
Poniższa piękna mapa ze strony turismo.lucca.it pokazuje przebieg Via Francigena przez okolice miasta, przez miasto i zabytki, które należałoby zobaczyć. Omówimy, te które zdążyliśmy zwiedzić.
Cattedrale di San Martino (Katedra Św. Marcina)
Przed wejściem
Osobiście lubimy zabytki z jakąś wadą, nie idealne. Pokazują jakże ludzkie pomyłki, nieudolności, skutki złych obliczeń, a jednocześnie stoją sobie i nic się nie dzieje przez stulecia, jakby mówiły „no i było się czym przejmować?”. Taką budowlą z wadą jest fasada katedry w Lukce, dobudowana do istniejącej wcześniej wieży. Nie zmieściły im się trzy identyczne łuki. Trzeci, przy wieży, jest wynikiem operacji „tak krawiec kraje, jak materii staje”. No i fajnie. Miejsce przyjemne, można przysiąść na ciepłych schodach w słońcu lub chłodnych w cieniu zależnie od tego, co nam akurat potrzebne.
Nad wejściem kamienna stopklatka (z około 1240 r.) z momentu w życiu św. Marcina z Tours. Był żołnierzem rzymskim, kiedy pewnego dnia zobaczył na ulicy zamarzającego żebraka. Przeciął swój żołnierski płaszcz na pół i połowę oddał żebrakowi. Potem śniło mu się, że tym żebrakiem był w rzeczywistości Jezus, porzucił więc wojsko, został chrześcijaninem i aktywnym biskupem. Św. Marcin jest patronem żołnierzy, żebraków i Francji.
Pod tą samą arkadą po prawej znajduje się wykuty na kolumnie labirynt, powtarzający wzór najsłynniejszego labiryntu europejskiego w posadzce katedry w Chartres, we Francji. Po jego prawej stronie łacińska inskrypcja głosi: „To jest labirynt zbudowany przez Dedalusa z Krety, z którego nikt nie mógł się wydostać poza Tezeuszem wspomaganym przez nić Ariadny”. Nić Ariadny wyprowadziła Tezeusza z labiryntu w micie greckim. W średniowieczu temu pogańskiemu symbolowi przypisano chrześcijańskie przesłanie. Labirynt reprezentuje świat, w którym żyjemy, szeroki na wejściu, ale wąski na wyjściu, przedstawia krętą i trudną drogę, która oczyszcza duszę. To droga jednokierunkowa.
Lukka była ważnym miejscem na drodze pielgrzymów zmierzających do Rzymu. Wizyta w katedrze miała pomóc pielgrzymowi znaleźć właściwą drogę, dać mu nić Ariadny, która poprowadzi go przez labirynt życia. A o doczesne potrzeby pielgrzymów dbały kantory wymiany pieniędzy działające pod tymi trzema kolumnami, stworzone specjalnie dla pielgrzymów idących wzdłuż Via Francigena.
Podobno, gdy włoży się palec w rowek labiryntu i przejedzie się jego skomplikowanym śladem do wyjścia można osiągnąć głęboki spokój. Próbujemy, ale widać nie godniśmy, gdyż zamiast głębokiego spokoju osiągamy stan niestosownej frustracji, bo nijak wyjść z labiryntu nie potrafimy.
Pora wejść do katedry, bo tam dopiero jest co oglądać.
Wewnątrz katedry 1
Krucyfiks Volto Santo (Święte Oblicze), z XII lub VIII wieku
Mała ośmioboczna złota konstrukcja, jakby klatka, w połowie lewej nawy mieści Volto Santo, Święte Oblicze.
Niezwykły, wysoki na ponad 4 metry krucyfiks czy raczej rzeźba Ukrzyżowanego, w długiej szacie z rękawami. Przedstawienie całkowicie ubranego ukrzyżowanego Chrystusa, odzianego w colobium – tunikę do kostek – wywodzi się z tradycji syryjsko-palestyńskiej i jest bardziej znana na Wschodzie niż na Zachodzie. Nie spotkamy w Europie zbyt wielu takich zabytków, więc warto mu się przyjrzeć, także dlatego, że mamy, być może pierwszy raz, okazję zobaczyć acheiropoietos, czyli wedle legendy – wizerunek postaci powstały w nadnaturalny sposób, wykonany „nie ludzkimi rękami”. Acheiropoieta we wschodnim chrześcijaństwie to były głównie ikony.
Skąd pochodzi? Kliknij tutaj, aby się dowiedzieć.
Legendy mówią także o cudownym przybyciu krucyfiksu do Lukki w 782 roku. Według tradycji krucyfiks został wyrzucony przez morze na wybrzeżu Toskanii. Na polecenie biskupa drewniany krzyż załadowano na wóz bez woźnicy, a konie czy woły same z siebie dowiozły go do Lukki gdzie zatrzymały się przed kościołem San Martino. Uznano to za znak i z tej okazji biskup podniósł rangę kościoła do katedry.
Co do wieku obiektu – istnieją ustalenia, że krucyfiks jest znacznie starszy niż się powszechnie przyjęło i pochodzi z VIII wieku, co czyniłoby go najstarsza drewnianą rzeźbą w Europie zachodniej. Badania potwierdziły to, co zachowało się w zapisach historycznych: legenda mówi, że krucyfiks przybył z Palestyny w 782 roku; kult krucyfiksu odnotowano sporo wcześniej niż przyjęty XII wiek; król Anglii Wilhelm II, syn Wilhelma Zdobywcy, w XI wieku przysięgał „By the Holy Face of Lucca” (Na Świętą Twarz z Lukki) dopełniać swych królewskich obowiązków na tyle często, że stało się to powiedzeniem z nim związanym.
Jeżeli trafisz do Lukki 13 września, w wigilię święta Świętego Krzyża możesz zobaczyć nastrojową procesję Luminara kroczącą ze świecami i lampkami przez kręte uliczki, z bazyliki San Frediano do katedry. Nie niesie się już, jak to bywało w przeszłości, tej rzeźby.
Kto wyrzeźbił
A oto legenda związana z tym dziełem: wyrzeźbił je św. Nikodem, który pomagał św. Józefowi z Arymatei w umieszczeniu Chrystusa w grobie po ukrzyżowaniu, a więc widział Chrystusa osobiście. W nocy, kiedy spał, przychodził do jego pracowni anioł i udoskonalał twarz Jezusa. Dzięki temu, jak twierdzono, jest to prawdziwe oblicze Chrystusa.
I to jest ciekawe. Ta twarz, którą ponad tysiąc lat temu ludzie uznali za prawdziwą nijak się ma do dzisiejszego wizerunku Chrystusa. Tamta postać ze złotej klatki jest, można powiedzieć, straszna. Ciemna twarz, ostre rysy, patrzy w ziemię. Postać wisi na krzyżu jakby spokojnie, ale tchnie jakimś cichym cierpieniem. Trzeba to zobaczyć i odebrać po swojemu.
Joanbanjo, CC BY-SA 3.0 via Wikimedia Commons
Legendy legendami, ale z nich też powstają fakty, a faktem pozostają te niezliczone rzesze ludzi, którzy przez ponad tysiąc lat doznawali tu sobie tylko znanych emocji patrząc na tę figurę.
Wewnątrz katedry 2
Nagrobek Ilarii
Piękny marmurowy nagrobek Ilarii del Carretto (1406), drugiej żony ówczesnego władcy miasta Paolo Guinigi mieści się w zakrystii po prawej stronie. Jest to jedna z najwspanialszych rzeźb renesansowych.
Ilaria śpi spokojnie na gładkiej marmurowej kanapie, elegancko ubrana i uczesana zgodnie z ówczesną modą, z ulubionym psem u stóp, który patrzy na nią wyczekująco.
Ktoś kiedyś powiedział, że Ilaria „nie wzniosła się do nieba, raczej z nieba zeszła”. To dzieło sztuki jest autorstwa Jacopo della Quercia, jednego z wielkich artystów rzeźby renesansowej. Rzeźbił je przez dwa lata.
Piękna Ilaria zmarła podczas porodu w wieku 26 lat. Trzy spośród czterech żon Paolo Guinigi zmarły przy porodzie, co stało się źródłem plotek o „złym nasieniu”.
Zgodnie z lokalną tradycją ludową pocałowanie posągu w nos ma przynieść szczęście, a dziewczynom Ilaria pomaga znaleźć miłość. Rzeczywiście zgrabny nosek posągu jest jakby bardziej zużyty niż reszta. Mówi się też, że pewnego dnia człowiek, który zakochał się w rzeźbie Ilarii, chciał odciąć jej głowę i zabrać ją do swojego kraju. Jednak pies leżący u stóp Ilarii zaczął szczekać tak głośno, że zaalarmował kościelnego i nic nie wyszło ze świętokradczych zamiarów.
Kliknij tutaj, aby obejrzeć piękny, krótki film inspirowany dziełem Jacopo della Quercia – dzieło uczniów liceum w Castelsardo
Ilaria i Hilary – kliknij aby posłuchać włoskiego noblisty
A przy okazji – imię Ilaria to włoska żeńska forma imienia Hilary, która w angielskojęzycznym świecie brzmi tak samo dla obu płci.
Wśród poetów oczarowanych rzeźbą byli D’Annunzio, Salvatore Quasimodo – laureat nagrody Nobla 1959 i Pier Paolo Pasolini.
Wygrzebany w czasie „riserczu” wiersz Salvatore Quasimodo zainspirowany nagrobkiem Ilarii, szkoda pominąć jak się już znalazło, więc zamieszczam dla znających włoski. Czyta autor:
Sotto la terra luna già i tuoi colli,
lungo il Serchio fanciulle in vesti rosse
e turchine si muovono leggere.
Così al tuo dolce tempo, cara; e Sirio
perde colore, e ogni ora s’allontana,
e il gabbiano s’infuria sulle spiagge
derelitte. Gli amanti vanno lieti
nell’aria di settembre, i loro gesti
accompagnano ombre di parole
che conosci. Non hanno pietà; e tu
tenuta dalla terra, che lamenti?
Sei qui rimasta sola. Il mio sussulto
forse è il tuo, uguale d’ira e di spavento.
Remoti i morti e più ancora i vivi,
i miei compagni vili e taciturni”.
Wewnątrz katedry 3
Ostatnia wieczerza
Tintoretto
Na trzecim ołtarzu prawej nawy znajduje się obraz Ostatnia Wieczerza weneckiego malarza Jacopo Tintoretto. Tintoretto zwany był Il Furioso, czyli Szalony, pełen furii, z powodu sposobu w jaki malował swoje obrazy – szybko, z pasją, jakby z furią.
Ostatnia Wieczerza, którą tu widzimy bardzo się różni od najsławniejszej Ostatniej Wieczerzy, tej Leonarda da Vinci – spokojnej, smutnej. Tutaj to wydarzenie dramatyczne, pełne ruchu, ekspresyjnych gestów, światła i cienia.
Zaskakuje też młoda kobieta siedząca poza stołem, karmiąca piersią dziecko. Dziecko dziwnie wystaje jej spod pachy. Może tak wtedy karmiono dzieci? Może to zostawiało wolne ręce do innych zajęć? Jak się pomyśli jaki procent swojego życia przeciętna kobieta, przy systemie „co rok to prorok”, spędzała wówczas z niemowlęciem u piersi, to może mieć jakiś sens. Jest tu też jeden z pierwszych przykładów wizualnych efektów specjalnych. To złudzenie optyczne, którego doświadczamy, gdy idziemy od lewej do prawej lub odwrotnie, patrząc na stół. Mamy wrażenie jakbyśmy się wokół niego poruszali.
Inne sławne obrazy w katedrze to Madonna z Dzieciątkiem Intronizowanym ze Świętymi autorstwa Ghirlandaio, Adoracja Trzech Króli Federico Zuccari i Madonna z Dzieciątkiem Fra Bartolomeo.
Na koniec, przed wyjściem z katedry spójrz w górę w stronę sufitu, które wisi nad nami jak błękitne niebo, a na wysokości około drugiego współczesnego piętra widać wdzięczne, filigranowe krużganki antresoli. Piękna, nie przeładowana jak w bogatszych miastach, katedra.
Torre Guinigi (Wieża Guinigi)
Idziemy śladem nazwiska Guinigi (męża Iralii)w stronę rozczochranej wieży Torre Guinigi z 1300 roku. Wysokość wieży wynosi 45 metrów, a na jej szczyt prowadzą 233 stopnie. Nie decydujemy się wejść na górę i wcale nie z tego powodu, że trzeba mieć rezerwację. Ta czuprynka na wierzchu to wiecznie zielone dęby ostrolistne, które często symbolizowały siłę, szlachetność i panowanie. Widoki z góry (jak mówią) są piękne i dalekie.
Rzymski amfiteatr, niegdyś
Chodząc po eliptycznym placu Piazza dell’Anfiteatro warto uświadomić sobie, że chodzimy po dawnych trybunach amfiteatru, trzy metry nad miejscem, gdzie kiedyś tłum dopingował walczących gladiatorów. W średniowieczu zabudowano starożytny obiekt dokładnie po jego granicy. Kolorowe domy wokół placu stoją ściana przy ścianie i z placu wydostać się można jedynie przez 4 bramy znajdujące się w miejscach wskazywanych przez ramiona krzyża w bruku na środku placu.