Dzień 4: Vilarinho – Rates / Sao Felix, 13 km

Po dobrze przespanej nocy w wygodnym pokoju z aneksem kuchennym i dzieloną łazienką zbieramy się do drogi.

Udało się – nie spaliśmy w albergue. To znaczy – mi się udało. Chłopcy nie mają żadnego problemu z gromadnym spaniem, mnie to stresuje. Ostatni raz spałam z obcymi w jednym pomieszczeniu w szpitalu, który ma jedną przewagę nad albergue – sale w szpitalu są damskie lub męskie; w albergue nie ma takich podziałów. Mam tu do przespania kilkanaście nocy…

Z późniejszych doświadczeń – wbrew pozorom mniej stresujące jest spanie w salach wieloosobowych niż w pokojach kilkuosobowych. W tłumie rozmywa się jakoś ta aura intymności związana ze spaniem.

W albergue można nocować za okazaniem credential czyli paszportu pielgrzyma, w którym na każdym popasie otrzymuje się pieczątkę. Ma to zapobiec wykorzystywaniu tanich noclegów dla pielgrzymów (po 5 euro (przypis 2023: zwykle już 10 € i więcej) przez zwyczajnych podróżnych, no i stanowi podstawę do otrzymania u celu świadectwa przejścia camino czyli composteli.

Na rzeką Ave stoją resztki dawnej bramy do ziem Maia.

Od XIII wieku Terras da Maia obejmowało obszar rozciągający się od Porto do brzegu tej rzeki. Wejście i wyjście z terenu Maia było nie do przeoczenia – przy wejściu najpierw przechodziło się przez ten kamienny most, potem przez ten portyk. Robiło się uroczyście, pewnie zakurzeni wędrowcy tutaj w rzece obmywali się zanim przekroczyli tę bramę.

Teraz idąc z miasta portyk można obejść drogą lub pójść ścieżką w bok i potem zejść po zboczu i przez bramę, jak w dawnych wiekach.

Za bramą należy się zdecydować, czy idzie się do Santiago de Compostela – żółta strzałka czy do Fatimy – niebieska strzałka.

Ten piękny rzymski most – Ponte Dom Zameiro – to od wieków ważne przejście przez rzekę Ave na trasie Camino:

Rzymianie przebywali na ziemiach obecnej Portugali przez ponad 700 lat  budując osady, miasta, które połączyli siecią dróg, a nad rzekami przerzucili mosty.

Dla zainteresowanych historią starożytnego Rzymu pod tym linkiem, na stronie Universytetu  w Göteborgu, znajduje się ciekawy Cyfrowy Atlas Imperium Rzymskiego .

Jest coś niezwykłego w tym, że oto teraz idziemy sobie wygodnie przez rzekę mostem szerokim na 3,5 metra, zbudowanym wprawdzie w XI wieku, ale na bazie starego rzymskiego mostu, w ramach rzymskiej drogi Via Vecteris (Stara Droga).

Mimo wieku most wzbudza zaufanie solidnymi przyporami i łukami.

Do malowniczości miejsca dokładają się dwa młyny (jeden w nurcie rzeki) i tama, a na niej stado kaczek różnego rodzaju i rozmiaru.

Wyruszyliśmy znad złotej rzeki Douro w Porto, teraz idąc na północ przejdziemy, jakby wspinając się po drabince, przez pięć następnych rzek w Portugalii – tak to wygląda na mapie.

Przechodzimy przez pierwszą, rzekę Ave. Będą jeszcze Cávado, Neiva, Lima i Minho na granicy z Hiszpanią. Wszystkie płyną z głębi Półwyspu na zachód, do Atlantyku.

Będą zapewne inne ciekawe mosty po drodze.

Za mostem, w Bagunte, można uzupełnić zapas wody.

W wiosce Bagunte stoi taka zgrabna jakby miniaturka kościółka z dzwonnicą. Jest to kaplica Nossa Senhora da Ajuda – Matki Bożej Pomocy. Odnotowuję te „wezwania”, bo to ciekawe jakie role i zadania lud w różnych krajach przypisywał swoim patronom. Od wyjścia z Porto Matce Boskiej przypisano już zadanie utrzymania porządku (Nossa Senhora do Bom Despacho), tu – udzielania pomocy.

Najbardziej niepoprawny politycznie przydomek ma św. Jakub – Santiago Matamuros – Pogromca Maurów, pokazywany na koniu, z bronią, zabijający powalonego bliźniego, ale to tylko przydomek, nie oficjalny tytuł. Takie mu ludzie przypisali zadanie, taką miał rolę w trudnym czasie początków rekonkwisty.

Jak piszą na stronie parafii, kaplica pochodzi z XVI wieku, a z jej budową wiąże się legenda.

Każdej nocy na szczycie pobliskiej góry jaśniało mocne i tajemnicze światło, które potem pojawiało się nad rzeką. Obawiając się, że to sprytny podstęp jakiejś siły nieczystej mieszkańcy nie odważyli się do tego zjawiska zbliżyć. Wydelegowali więc niewinne dziecko, które odkryło, że to Matka Boska się ukazuje i chce, aby otaczano ją czcią w tym właśnie miejscu, gdzie teraz stoi kaplica.

Dobry stan pięćsetletniej kaplicy, zadbane wnętrze dowodzą, że wybór lokalizacji był trafny.

Takie kaplice z białą fasadą z kamiennymi narożnikami spotyka się po drodze w różnych rozmiarach. Ciekawe są te doświetlające jakby okienka w kształcie koniczyny przy ziemi.

Coroczne obchody ku czci patronki odbywają się tu 8 września.

Obok kaplicy znajduje się mała pustelnia z 1622 roku. Może to było miejsce noclegowe dla pielgrzymów?

Kolejna kapliczka, naprzeciwko baru, w którym odpoczywamy. W pewnym momencie podjechała pod nasz stolik taksówka, ale zanim zdążyliśmy się zdziwić, od sąsiedniego stolika poderwali się młodzi ludzie z plecakami, wsiedli – „To Rates, please” – usłyszeliśmy. Poczuliśmy się lepiej. My pójdziemy do Rates na własnych nogach.

Wkrótce wchodzimy na drugi dziś most – Ponte de São Miguel de Arcos – Most Świętego Michała w Arcos. Średniowieczny most ma trzy łuki, a jego początki sięgają XII wieku. Ciągle jesteśmy na rzymskiej drodze Via Vecteris. Wchodzimy do Rates.

Średniowieczne miasteczko, które rozwinęło się wokół klasztoru, założonego w 1100 roku, na przecięciu rzymskich dróg.

Po wejściu na obszerny, wybrukowany główny plac miasteczka ma się wrażenie jakby coś tu wyburzono bez śladu albo budowano, jak popadnie. Stare, historyczne budynki stoją jakby rozstawione przypadkowo, jak klocki na podłodze. Jednak to nie odbiera wartości samym budynkom, z których najważniejszym jest ten masywny kościół – zabytek o randze krajowej.

Przewodniki nazywają ten kościół najbardziej romańskim zabytkiem Portugalii, więc warto się mu przyjrzeć. Został uznany za pomnik narodowy już w 1910 roku, kiedy Portugalia zaczęła rejestrować i chronić zabytki.

W latach czterdziestych XX wieku przeszedł renowację, mającą na celu przywrócenie budynkowi wyglądu z XII wieku. Styl tych budowli przynieśli zakonnicy z Francji, z Cluny.

Już w Porto, kiedyś wcześniej w Lizbonie, zauważyliśmy, że te romańskie kościoły w Portugalii przypominają duże fortece. Zamków po drodze nie widać, a w przypadku braku zamków kościoły były uważane za najlepsze twierdze. Ciemny w środku kościół zarazem przytłacza jak i daje poczucie bezpieczeństwa. Rzeźby na kolumnach w portalu trudno już odczytać. Na tympanonie scena zbiorowa z podeptaniem, chyba złego. Atmosferyczne miejsce, teraz bardziej jakby domowe przez ten znoszony dywan czy gobelin zawieszony przed wejściem.

W połowie lipca odbywają się obchody dni miasteczka.







Patron świątyni to św. Piotr z Rates / św. Piotr z Bragi, pierwszy biskup Bragi, uczeń samego św. Jakuba Apostoła, wysłany przez niego do nawracania pogan na terenie obecnej Portugalii, w I wieku.

Obaj święci byli sobie współcześni, obaj zginęli przez ścięcie. Co ciekawe, legendy z odnalezieniem ich szczątków też są podobne – nad miejscem ich pochówku, 800 lat po ich śmierci, pojawiły się światła na niebie. Ten sam autor? Chociaż wymyślanie tradycji jest procesem, który można spotkać w każdym czasie i miejscu. W tych miejscach zbudowano kościoły, które stały się celem pielgrzymek. Ile takich miejsc było? Santiago de Compostela bez wątpienia odniosło największy sukces.

W XVII wieku bollandyści (od nazwiska inicjatora Jeana Bollanda) czyli jezuici belgijscy zaczęli opracowywać źródłowo i krytycznie żywoty świętych i postulowali oczyszczenie listy świętych z postaci o niepewnej historii. Po dokładnym zbadaniu przypadku św. Piotra de Rates w 1985 roku został on ostatecznie pozbawiony zaszczytu patrona archidiecezji Braga.

A tak wygląda ten plac rankiem w dniu Bożego Ciała. Kilkudziesięciu wolontariuszy pewnie tej nocy nie spało.

W ludowej pamięci zachowały się legendy wiążące to miejsce z płodnością. Kobiety, które miały trudności z zajściem w ciążę przychodziły sobie tu posiedzieć i problem znikał.

Pozwiedzaliśmy, posililiśmy się w barze Macedo’s, gdzie właściciel zrobił nam zdjęcie, które ma się znaleźć w kronice baru – pora iść do albergue.  W drzwiach albergue mijamy się z grupką, która wsiadła do taksówki pod barem jakiś czas temu. W środku dowiadujemy się, że nie ma już miejsc. No to mamy ważną lekcję na dla początkującego wędrowca po Camino: najpierw załatwia się sobie nocleg, potem zwiedza i je.

Wracamy do baru, gdzie przyjazny barman, zadzwoniwszy tu i tam oznajmia nam, że przenocować możemy w hotelu odległym o 5 kilometrów, na szczycie góry św. Feliksa, którą widać z miasteczka.

Nie ma wyjścia, do następnego miasteczka jest 20 km. Idziemy na górę.

Przechodzimy przez puste uliczki miasteczka. Nagle z jednego z domów wypada kobieta w fartuchu i woła coś do nas, pokazując chochlą w kierunku przeciwnym do naszego. Podchodzimy zaintrygowani – myślała, że szukamy albergue i idziemy w złym kierunku. Wyjaśniamy, że idziemy do Sao Felix i dziękujemy za informację.

Za parę minut mechanik z warsztatu samochodowego woła coś do nas pokazując w stronę miasta. „Sao Felix” odpowiadamy, pokazując w stronę góry. „OK, bom caminho” uśmiecha się mechanik.

Jacy życzliwi ludzie. Niby nikogo nie widać na ulicy, ale oni widzą przechodniów i jak trzeba zadadzą sobie trud, na ulicę wybiegną, żeby pomóc, drogę wskazać. No, podoba nam się tu.

Wzgórze São Félix stoi na przybrzeżnej równinie, zaledwie 6 km od oceanu i mierzy zaledwie 202 m n.p.m., ale sprawia wrażenie wyższego.

Według legendy na tym wzgórzu mieszkał święty Feliks, rybak i pustelnik, który zobaczył światła nad wzgórzem i odkrył szczątki pierwszego biskupa Półwyspu Iberyjskiego, św. Piotra z Rates.

To od starożytności miejsce kultowe wśród mieszkańców, zwłaszcza rybaków. Ze szczytu widać morze. Kapliczka u stóp wzgórza poświęcona jest Senhora da Saúde – tym razem Matce Boskiej Zdrowia. Na szczycie stoi kapliczka św. Feliksa.

Hotel na szczycie z pięknymi widokami, wygodnymi pokojami, restauracją, ale też i ceną stosowną. No cóż, płacimy za błędy początkujących.

Jednak jakoś nie możemy się przemóc, żeby tego żałować patrząc przez wielkie okna przyjemnej restauracji na ten rozległy widok na wybrzeże Costa Verde (Zielone Wybrzeże) i zachód słońca nad Oceanem Atlantyckim.

Teren na szczycie wzgórza jest pięknie zagospodarowany – odrestaurowane wiatraki, kapliczka z długimi schodami, którymi przychodzą z doliny uczestnicy uroczystości kościelnych. Schody i kapliczka są oświetlone i widać je z doliny w nocy.

Platforma widokowa pod Pomnikiem Emigranta pozwala zobaczyć długi odcinek wybrzeża, miasto Póvoa de Varzim, wioski.

Pomnik Emigranta poświęcony jest Portugalczykom, którzy wyjechali do Brazylii w poszukiwaniu lepszego życia. Pomnik przedstawia konkretną rodzinę z wioski u podnóża, która wyjechała do Brazylii w latach pięćdziesiątych XX wieku. Widzimy ich wchodzących na statek. Jest to hołd dla tych, którzy odważyli się opuścić ojczyznę w poszukiwaniu lepszego życia. Pomnik sfinansował najstarszy syn tej rodziny w1998 roku. U podstawy Pomnika znajduje się tablica z napisem: „Dzieciom tej Ziemi, które wyjechały, walczyły i wróciły, i tym, które wyjechały, walczyły i nie wróciły, ale pamiętamy o nich!”

Pięknie tu.

apvc-iconOdwiedzin: 2841