No to wyruszyliśmy! Idziemy do Porta Romana, na przystanek autobusu nr 2, żeby, jak mamy w zwyczaju, uniknąć marszu przez przedmieścia.
Brama na południe – Porta Romana – to ta po lewej. Z. twierdzi, że powinniśmy wybrać tę po prawej.
Po 10 minutach jazdy jesteśmy w Isola d’Arbia i znajdujemy znaki szlaku.
Via Francigena prowadzi tu po polach dość zygzakowato, bo po pięciu kilometrach, odpoczywając przy Grancia di Cuna stwierdzamy, że jesteśmy mniej niż te 5 km od Sieny wskazanych przez Garmin, w linii prostej, po drodze. No ale coś za coś – idziemy zygzakiem, ale po zielonych polach, nie poboczem drogi. Krajobraz szpeci opuszczona wielka wieża. To miała być przetwórnia warzyw, suszarnia pomidorów firmy IDIT ale coś nie wyszło.
Historyczna Via Cassia łącząca Rzym z Florencją pojawia się co jakiś czas w okolicy szlaku Via Francigena aż do Rzymu, czyli w razie czego będzie można podjechać autobusem.
Grancia to ufortyfikowane gospodarstwo lub miejsce przechowywania zapasów zboża dla pobliskiego miasta posadowione na folwarku.
Grancia di Cuna to imponująca budowla łącząca kiedyś magazyn zboża, schronisko dla pielgrzymów z kościółkiem i kwaterę dla niewielkiego garnizonu, który zgromadzoną tu żywność miał chronić. Wiele znamienitych postaci z przeszłości zatrzymało się w Cuna, papieże, królowie. Gdy tam byliśmy nie można było zwiedzać, ale trwały prace renowacyjne. Gdy już będzie można wejść, warto zajrzeć do kościółka.
Wewnątrz kościoła San Giacomo w grancia znajdują się cenne freski z XIII wieku, w tym przedstawienie „Cudu wisielca”.
Cud wisielca – kliknij tutaj, aby zobaczyć i przeczytać
Legenda „cudu wisielca” w różnych wersjach była szeroko rozpowszechniona w Europie zachodniej przez kilka wieków, u nas chyba nie znana. A było tak:
Około tysiąca lat temu ojciec, matka i syn wyruszyli na pielgrzymkę z Niemiec do Santiago de Compostela. Zatrzymali się na nocleg w gospodzie, gdzie córka karczmarza zakochała się w młodzieńcu, który jednak odrzucił zaloty dziewczyny. Wzgardzona kobieta schowała srebrny puchar do torby młodzieńca, a następnego ranka wezwała strażników, którzy po znalezieniu skradzionego towaru skazali go na śmierć i natychmiast powiesili. Ojciec i matka kontynuowali podróż do Composteli. Gdy po trzydziestu sześciu dniach wrócili, by pochować syna, ten jeszcze żył. Powiedział im, że św. Jakub podtrzymywał go za nogi, żeby lina się nie napięła. Rodzice natychmiast udali się do sędziego, aby opowiedzieć o cudzie i poprosić o zdjęcie go z szubienicy, ale dostojnik, który jadł obiad z kurą i pieczonym kogutem, odpowiedział, że to kłamstwo i dodał: „Wasz syn jest tak żywy jak ten pieczony drób!”. W tym momencie kogut i kura na tacy, pokryły się piórami i odleciały.
Słyszeliśmy tę legendę na Camino portugalskim.
Spoglądamy za siebie – Siena ładnie wygląda z tej strony, od południa. Wyróżniają się wieża przy ratuszu i przy katedrze.
Koło miejscowości Monteroni droga dotąd bardzo dobrze oznakowana przestaje być oczywista, tzn. oczywiste wydaje się zejście w dół, do miasteczka.
Konsultujemy się z Garminem, który każe iść dalej po polach i rzeczywiście po około 100 metrach znaki VF nagle pojawiają się znowu. Zejście do miasteczka, którego teraz nie potrzebujemy, dołożyłoby nam kilka kilometrów i wchodzenie z powrotem na trasę idącą górą. Chyba ktoś tu kombinował ze znakami. Zdarza się to na Camino de Santiago i najczęściej na końcu takiego zmodyfikowanego odcinka jest jakiś bar. W Monteroni można złapać autobus, pociąg, uzupełnić zapasy.
Ujęcie wody pitnej w Quinciano i bary w Ponte d’Arbia pozwolą uzupełnić zapasy wody na tym odcinku.
Cieszymy się tym pierwszym, dość chłodnym dniem wśród soczystej zieleni, z dalekimi widokami. Ziemia zmieniła kolor z pomarańczowej sjeny z terenów na północ od Sieny, na szarawy. To Crete Senesi – teren uformowany przez osady morskie i skały wulkaniczne zmieszane z gliną, ziemia bogata w minerały.
Kliknij, aby powiększyć
Przysiółek Quinciano
Zaskakuje na tym rozległym pustkowiu zespół ceglanych budynków na wzgórzu. To przysiółek Quinciano z rezydencją i interesująca dziewiętnastowieczną ośmioboczną kapliczką w neogotyckim stylu. Kształt ośmioboku nadawano zazwyczaj baptysteriom; tutaj to jest kaplica pogrzebowa.
Kaplica Pierli Nerli od nazwiska hrabiego, który odziedziczywszy tytuł i pokaźną fortunę w 1859 roku, postanowił wyremontować rezydencję, wzbogacając ją o godną rodzinną kaplicę pogrzebową.
Teraz w tym przysiółku zamieszkałym przez 17 osób jest dzieło, o którego ratowanie apelują konserwatorzy – ta właśnie ośmioboczna kaplica z pięknym wnętrzem. Może kiedyś będzie wyremontowana i udostępniona.
Póki co w Quinciano należy uzupełnić zapasy wody przy udostępnionym pielgrzymom ujęciu wody. Teraz czeka nas około 4 km wzdłuż torów kolejowych; linia chyba spokojna, my widzieliśmy tylko 1 pociąg na tym odcinku.
Ponte d’Arbia
To jest średniowieczny most z ruchem samochodowym
Wioska (500 mieszkańców), numer XIV na liście przystanków Sigerica, z pięknym starym mostem i nowymi budynkami wokół. Wioska został prawie całkowicie zniszczona w bombardowaniach w czasie II wojny światowej. W niedzielę 10 czerwca 1944 r. 18 francuskich bombowców B26 dwukrotnie zbombardowało wioskę celując w most. Wioska legła w gruzach, most został tylko uszkodzony.
Nowy most dla pieszych nad rzeką Arbia
Buonconvento
Buonconvento czyli Szczęśliwe Miejsce pojawia się w dole jak na wyciągnięcie ręki jednak to złudzenie, jeszcze sporo trzeba przejść. jedno z niewielu miasteczek na szlaku do którego się schodzi w dół.
Przechodząc przez bramę Porta Senese do miasteczka łatwo przeoczyć urodę czternastowiecznych, wielkich, drewnianych wrót, gdy są otwarte.
Porta Romana od strony południowej zniknęła, zniszczona wraz z fragmentem murów w 1944 r. przez wycofujące się wojska niemieckie.
Mury miejskie zawsze były siłą i dumą Buonconvento. Zbudowane z cegieł z terakoty przez Sieneńczyków w XIV wieku do dziś są w dużej mierze nienaruszone.
Na fasadzie pięknego ratusza – Palazzo Comunale widnieją herby 25 Podestów.
Dla zainteresowanych sprawami rolniczymi jest ciekawe Muzeum Dzierżawy (Museo della Mezzadria) urządzone w budynkach starego folwarku przy murach. Muzeum pokazuje w sugestywnej scenerii świat, który już prawie zniknął. Jest nawet rekonstrukcja starego wiejskiego domu.
Dla zainteresowanych sztuką sakralną jest też muzeum pokazujące zbiory z okolicznych kościołów.
Wzdłuż głównej ulicy Via Soccini, otwarte bary, lodziarnie, siedzi sporo osób już wczesnym popołudniem. Buonconvento jest uważane za jedną z najładniejszych wsi we Włoszech – mury, domy i budynki z kamienia i czerwonej cegły, stare kościoły, ukwiecone okna i balkony. Spory supermercato niedaleko centrum.
W barze zamawiamy makaron z sosem z anchois. Czekając obserwujemy rodzinną restaurację w działaniu i taką „scenkę-haiku”.
Przychodzi trójka dzieci, chyba z zajęć dodatkowych, bo z książkami pod pachą, siadają w kącie. Z kuchni wychodzi chyba babcia, w fartuchu, dogadują się, które co będzie jadło. Za jakiś czas babcia woła, młodzi idą na zaplecze wychodzą z talerzami, napojami. Dosiada się dziadek, obiera im pomarańcze. Dzieci idą do lodówki, spoglądają w stronę kuchni i wyciągają sobie po dwa desery na głowę. Dziadek kręci głową, idzie do lodówki, spogląda w stronę kuchni i bierze sobie piwo. Wszyscy delektują się powoli i wspólnie.
Nasz makaron jest dobry, ale za dużo w nim chilli. Łatwy do zrobienia sos, można zapamiętać to danie.