W komórce bez okna jak się okazuje też można się wyspać. Cienka, jasna zasłonka zamiast drzwi zapobiega klaustrofobicznym niepokojom.
Chłodnym rankiem, początkowo w dół, przez rzekę mniejszym mostem tylko dla pieszych i w las. Teren nie ma litości – w górę i w górę, spływam potem pod peleryną i deszczem po pelerynie. Sporo chodzenia po asfalcie na tym etapie.
Mysz się nie wślizgnie
W wioskach, przy domach stoją liczne horreos, specyficzne spichlerze do przechowywania zboża i innych produktów, skonstruowane tak, by żaden gryzoń się tam nie dostał. Jeden z ładniejszych spotykamy w wiosce Toixibo.
Mysz może wejść po ścianie, ale do góry nogami chodzić nie potrafi i dlatego horreos mają wystającą podstawę. Drewniane listwy po bokach zapewniały odpowiednią wentylację.
Za kamiennymi murkami przy drogach chyba narzucono ziemi i zrobiły się jakby grządki wzniesione z lepszą ziemią. Rosną tu rosochate kapusty galisyjskie, nieco podobne do jarmużu, z których robi się tutejszą sławną zupę kapuściano-mięsną – calde galego.
W Gonzar trafiamy na bar przy albergue. Zatrzymujemy się na gorącą herbatę, i ku naszej radości, herbata jest podana w dużym kubku, a nie w maleńkiej filiżance do kawy jak to robią zazwyczaj. Ani się tym nie napijesz, ani nie rozgrzejesz. Torebkę zanurza się na moment, bo się zaraz czarna esencja zrobi. Zazwyczaj po wypiciu pierwszej herbaty proszę o „solo agua caliente por favor” – tylko gorącą wodę i robię sobie drugą z tej samej torebki. Do tego dziewczyna mówi dobrze po angielsku, całe obejście jest czyste, przyjemne. Stoi rządek walizek i plecaków z wywieszkami, czeka na transport. Niektórzy chodzą tu „na lekko” a specjalna firma przewozi ich bagaże między miejscami noclegu.
Dalsza droga przypomina podróż w czasie.
Castro de Castromaior
Jeszcze stromo w górę i jesteśmy niedaleko sławnych wykopalisk w osadzie z epoki żelaza, czyli Castro de Castromaior. Leży zaledwie ok. 50 metrów w lewo od trasy Camino. Wały ziemne widać dobrze. Stanowisko obejmuje powierzchnię około 5 hektarów; oglądamy pobieżnie, bo pada. To była spora osada. Ludzie żyli sobie tu między IV wiekiem p.n.e i I wiekiem naszej ery, do przybycia Rzymian, kiedy to castro zostało porzucone. Ufortyfikowane castro znajduje się jak należy na szczycie wzniesienia, skąd łatwiej było się bronić.
Ventas de Naron
Przy małej kapliczce nieodparty czar miejsca do odpoczynku kusi chyba wszystkich. Nie było dzisiaj wiele takich miejsc. Zdejmujemy plecaki idziemy po pieczątkę do kapliczki. Starszy człowiek za stolikiem wyciąga rękę i mówi „mano” – ręka. Podaję mu rękę i dopiero wtedy orientuję się, że jest niewidomy i chce żebym przybiła sobie pieczątkę we właściwym miejscu w credentiale. Na stoliku leżą liczne monety, my też zostawiamy donativo. Siadamy i rozglądamy się po miejscu, ponieważ z naszych notatek wynika, że to jest miejsce zwycięskiej krwawej bitwy z prącymi ciągle jeszcze na północ Maurami, w 820 roku. Zwycięskimi wojskami chrześcijańskimi dowodził asturyjski król Alfons II Wstydliwy.
W tym samym roku odkryto szczątki apostoła Jakuba Większego, a król Alfons II udał się do Santiago w celu potwierdzenia znaleziska. Była to pierwsza pielgrzymka do Santiago i wyznaczyła trasę Camino Primitivo, czyli pierwotnego. Ta trasa przez góry jest uważana za najtrudniejszą.
A ta bitwa to konkwista czy już re-konkwista? Pierwsza bitwa re-konkwisty miała miejsce około stu lat wcześniej – Covadonga, 722 rok. Na ostatnią trzeba poczekać jeszcze do 1492 roku.
Wiek siedemnasty – krzyż z innym nieco przesłaniem. Kliknij tu, aby przeczytać.
Kamienny, dwustronny krzyż, pochodzący z XVII wieku, stoi w wiosce Os Lameiros, obok starego dębu, po lewej stronie od szlaku, nad kamiennymi ławkami. Podstawa konstrukcji podzielona jest na cztery boki, na których znajdują się płaskorzeźby przedstawiające gwoździe, ciernie, młot, koronę cierniową. Na górze, z jednej strony krzyża postać Chrystusa Ukrzyżowanego, z drugiej rzeźba przedstawia matkę z synem na rękach, co symbolizuje macierzyństwo i życie jako przeciwieństwo śmierci. To jest oficjalna interpretacja. Pierwsze co mi przyszło na myśl na widok tego krzyża to: oboje są ukrzyżowani, ten podwójny krzyż to dwie strony tego samego zdarzenia, sytuacji. Ileż treści w tej kamiennej figurze.
Na podstawie krzyża kupka kamyków, zdjęć. Jesteśmy przed humiliador czyli amilladoiro w Galicji, miejscem tworzonym przez pielgrzymów, którzy pozostawiają kamyki w miejscach modlitwy. Tak usypano kopiec pod Cruz de Ferro przez wieki.
A było tak blisko
Trasa prowadzi dalej do Ligonde, niegdyś ważnego przystanku na szlaku. Mieścił się tu szpital Zakonu św. Jakuba.
Ktoś chyba miał dosyć pukających do drzwi pielgrzymów w sprawie pieczątki, bo dopisał takie uwagi na tablicy upamiętniającej miejsce. Własność prywatna. Nie ma pieczęci. Powinno być stamp nie seal. Ech, czepiam się.
Do szpitala przylegał cmentarz pielgrzymów na łące. Nie dotarli do Santiago, a to już tak niedaleko. Dziś zachował się tylko krzyż, który zaznaczał położenie cmentarza.
Współczesność
W Portos można się wystraszyć wielkich mrówek przed barem i albergiem, ale można tu odpocząć i coś zjeść. Miejsce nazywa się A paso de formiga czyli „W tempie mrówek” i podejrzewaliśmy, że nazwa nawiązuje do tego niekończącego się pochodu pielgrzymów, jak mrówek przez te okolice. Jednak nie, wyjaśniają w barze – a paso de formiga to idiom oznaczający „w mrówczym tempie” czyli powoli. Dla nas mrówki chodzą chyba szybko.
Z młodym Niemcem przy sąsiednim stoliku porównujemy swoje buty, pod kątem kto ma więcej dziur. Ja mam 10. Buty mam świetne, wygodne, firmy Zamberlan, noga się w nich nie poci dzięki specjalnej nieprzeciekającej, ale wentylującej siateczce. I ta siateczka niestety bardzo szybko się niszczy. Już nie produkują tego modelu.
Palas de Rei
Mówi się, że Palas de Rei zawdzięcza swoją nazwę pałacowi wizygockiego króla Witizy, który miał panować w latach 702-710. Tutaj podobno zabił księcia Galicji, ojca Don Pelayo, który potem został legendarnym przywódcą Asturyjczyków i rozpoczął trwającą 770 lat rekonkwistę. Historia tego miejsca zaczyna się znacznie wcześniej, ponieważ są liczne dowody istnienia tu prehistorycznych osad.
Albergue Castro (zobacz na mapie) mieści się na 2-gim piętrze. Pokój 8-osobowy, czysto. Zasłonki przy łóżkach, lampki, półka na telefon. Na dole bar. Dobra kolacja w pulperii w końcu nas rozgrzewa. Planujemy ostatnie dni.