Oczywiście nie mówimy o zwyczajnym zegarku, pokazującym tylko aktualny czas (kto jeszcze takich używa?).
Przedstawiamy zegarek, którego używamy (a dokładniej: Z. używa) podczas naszych wędrówek. Garmin Forerunner 945.
Wyposażony w moduł GPS zapisuje naszą drogę. Mierzy przebytą odległość. Mierzy też tętno (Pani Profesor powiedziała, że 120 podczas szybkiego marszu jest OK, także po zawale). Może także służyć do nawigacji, ale – tak jak w przypadku InReach – przeszkadza wielkość (małość!) ekranu. Warto mieć raczej pod ręką coś większego, np. Etrexa. Albo smartfon z wgraną dobrą mapą. Albo papierową mapę i kompas – to też działa (chociaż znów: kto jeszcze takich używa?).
Forerunner informuje o nadchodzących połączeniach telefonicznych i wyświetla SMS-y. Po wgraniu karty płatniczej można nim płacić zbliżeniowo.
Na koniec dnia łączymy zegarek z odpowiednią aplikacją w smartfonie i zapisujemy komplet danych: trasa, profil wysokości, tempo marszu, tętno. Jest wreszcie podsumowanie tego co się wydarzyło. Czasem ze stwierdzeniem, że zbytnio się nie wysililiśmy, czasem kończące się wezwaniem do długiego wypoczynku, czasem informacją że wysiłek był ponad siły.
Dobrze wiedzieć przed następnym dniem na szlaku.