Zapach mokrego muru przeszkadzał w nocy mimo otwartego okna. Po samotnym śniadaniu w holu ruszamy dalej.
Droga z klasztoru wyprowadza z doliny, przez kamienne przysiółki na parę domów, po asfalcie.
Widoki zapewne są tu piękne, ale idziemy we mgle, więc niewiele widać. Przypomina się mi czyjś bazgroł na ścianie w klasztorze: Istota życia nie jest widoczna – dobrze pasuje do sytuacji.
Idzie się ciężko, mgła jakby oddech zabierała. Nawierzchnia asfaltowa „przeorana” żeby było mniej ślisko, co pomaga także butom przy wchodzeniu pod górę. Ruch na drodze niewielki. Po jakimś czasie widzimy nasz klasztor w dolinie, chyba będzie się rozjaśniać.
Po zejściu z góry, trasa często idzie poboczem drogi z ruchem, skręcając na trochę w lasek, potem znów wychodzi na pobocze. W przydrożnym barze wypijamy gorąca czekoladę, co nas podnosi na duchu, bo zmoknięci jesteśmy od siąpiącego ni to deszczu, ni to mgły. Nasze pranie, rozwieszone do schnięcia na plecakach dowodzi siły naszego niezachwianego optymizmu.
Około 4 kilometrów przed Pola de Siero pojawia się znak rozwidlenia na trasie Camino: można pójść prosto szosą lub skręcić na ścieżkę w las, przez drewniany mostek nad rzeką. Mamy dość asfaltu na dziś, więc wybieramy ścieżkę przez las. Nie jest trudna, kilka niewielkich podejść, malownicza pustelnia Nuestra Señora de Bienvenida, która kiedyś była miejscem odpoczynku dla pielgrzymów w drodze do Oviedo. Teraz wszystko tu zarośnięte.
Przy pustelni jest taka tabliczka dodająca ducha pielgrzymom:
“La vida es camino de muerte, pero la la muerte es vida eterna” Buen camino, amigo peregerino. Ultreia.
„Życie jest drogą do śmierci, ale śmierć jest życiem wiecznym”. Dobrej drogi, przyjacielu pielgrzymie. Ultreia.
„Ultreia” znaczy po galisyjsku „Dalej”. Jest to pozdrowienie motywujące do dalszej wędrówki. Bardziej zorientowani w starych obyczajach Caminowych pielgrzymi odpowiadają na to “Et suseia” – “I wyżej!”.
Pola de Siero
Kolejne przysiółki i ukazuje się nasz cel – miasteczko Pola de Siero. Zaskakuje nas wysokimi blokami, to rzadki widok tutaj. Ścieżka łączy się z trasą po szosie tuż przed wejściem do miasteczka, ale za chwilę znów jest dylemat – kolejne rozwidlenie. Idziemy w prawo i po dość długim marszu przez miasto dochodzimy do albergue. To jednopiętrowy biały domek, za bramą (pokaż na mapie).
Sala sypialna przyjemna przez obfitość miejsca, spore odległości między łóżkami, sufit wysoko.
Prysznice i toalety osobne dla caballeros i señoras, zaangażowani dwaj starsi hospitaleros. Pralnia to zlew z tarą w ogródku, dużo miejsca do wieszania prania. Jadalnia z lodówką, mikrofalą, TV, stosem gazet i książek. Przyjemny albergue.
Miasto historyczne, ale jest dużo bloków. Małe stare miasto, kilka pubów. Ponad 12 tysięcy mieszkańców. Właściwie trudno stąd coś zapamiętać, choć (lub może – ponieważ) wszystko wygląda normalnie i w porządku. Główny plac Plaza de Arguelles. W ogródkach barowych, kawiarnianych siedzą grupki ładnie ubranych (perełki, apaszki, itp.) starszych pań. Widać że tradycja utrzymywania kontaktów w ramach swojej grupy wiekowej tutaj też kwitnie, tak jak w kraju Basków. Do stolicy Asturii zaledwie 16 km, a więc od wieków miasteczko było na trasie pielgrzymkowej.
Festiwale i święta w Pola de Siero
- Wtorek po Wielkanocy – Fiesta de los Huevos Pintos (Świeto malowanych jajek). Święto wpisane na krajową listę imprez ciekawych turystycznie. Jest to jeden z najpopularniejszych i najbardziej kolorowych festiwali w Asturii. Ulice wypełniają się straganami, które sprzedają malowane jajka. Zdarzają się także pisanki wykonywane tak jak nasze, polskie. Tradycja malowania jajek w Asturii, chociaż ma kilka stuleci, ma niepewne pochodzenie. Mówi się, że być może przywieźli ją przybysze z Europy Środkowej pracujący w asturiańskich kopalniach węgla.
- Niedziela po 16 lipca – Fiesta El Carmín El Carmin, choć przypomina piknik, jest imprezą z bogatą tradycją, poświęcona Matce Boskiej z Góry Karmel. Procesja, taniec na ulicach, śpiewy.