Od rana przed naszymi wielkimi oknami przechodzą grupki odświętnie ubranych ludzi, z kwiatami. Idą ścieżką nadmorską w stronę Caminha.
Dołączamy i my do nich, ale nasza trasa skręca wkrótce w głąb lądu, oni idą prosto.
W Caminha idziemy do albergue nad rzeką Couro, z pobliżu parku. Klucz trzeba odebrać w sąsiednim barze.
Jedna sala piętrowych łóżek, osobne damskie i męskie łazienki, ale to nie przeszkadza jakiemuś tatuśkowi wejść pod damskie prysznice bez zasłonek, żeby podać córce szampon. Niezbyt czysto.
No to będę mieć swój debiut spania w albergue.
Zauważam, że o ile w drodze czy w barach wędrujący są skłonni do interakcji, to w albergue każdy zajmuje się sobą, nikt nie rozmawia.
Caminha
Miasteczko jest nieduże (16 000 mieszkańców) i przyjemne, otoczone wodami słodkimi i słonymi. Leży nad dużą rzeką Minho i mniejszą rzeką Couro, która wpada do Minho, a Minho uchodzi do oceanu 2 km od miasteczka.
Caminha była wioską rybacką, do czasu, gdy w XIII wieku wzniesiono tu zamek i mury obronne, bo przez rzekę Minho zaczęła przebiegać granica między Galicją a Portugalią.
Caminha to pierwszy lub ostatni punkt (zależy skąd się przychodzi) na linii obronnej rzeki Minho. Wraz z fortecami w Vila Nova de Cerveira, Valença i Monção, a także innymi ufortyfikowanymi punktami wzdłuż rzeki Minho, służyła jako strażnice północno-zachodniej granicy Portugalii z Hiszpanią.
Na dwóch następnych etapach zobaczymy dwie kolejne fortece. W Valença przejdziemy na hiszpańską stronę rzeki, do Tui i zaczniemy się od rzeki oddalać.
Wieża zamkowa, niegdyś dzielny donżon, stoi teraz jakby wzięty pod boki przez urodziwe cywilne budynki i służy jako malownicze wejście do historycznego centrum.
Na głównym placu stoją liczne kawiarnie i fontanna podobna do tej w Viana. Melodyjne „Podmoskiewskie wieczory” na harmonii niosą się nad placem. Ludzi dużo siedzi w kawiarniach.
Główny kościół (Igreja Matriz), z przełomu gotyku i renesansu ma ciekawy drewniany sufit z wzorami przywodzącymi na myśl zdobienia arabskie – to styl mudéjar, pierwszy raz widzimy go na tej trasie.
Na szczycie kościoła niecodzienne połączenie.
W chłodnym cieniu kościoła pobliska knajpka ustawiła stoliki.
Z dawnych murów obronnych można sobie popatrzeć na rzekę graniczną Minho i Hiszpanię po drugiej stronie. Za murami otwiera się rozległa zielona przestrzeń rekreacyjna z szerokimi chodnikami i dalekimi widokami.