Śniadanie w dużym zabytkowym pomieszczeniu w głębi ogrodu. Zapewne była to kiedyś stodoła, bo ściany i wszystkie kąty udekorowane starymi narzędziami rolniczymi. Jest też blaszane naczynie z pokrywką i rączką, w którym, pamiętam z dzieciństwa, mleko się przynosiło. Jak to się nazywało? Z. twierdzi, że kanka. Nie, to nie to. Może u niego w Kongresówce to była kanka, ale prawdziwa nazwa, ta z Galicji była inna.
Właściciel za kontuarem wydziela po dwie kromki chleba tostowego i sam opieka. Do tego dżemy, masło, herbata.
Jem i myśli mi się kłębią. W końcu wiem – to jest bańka! Fajne problemy mam o siódmej rano, w Estremadurze.
Po wyjściu z Fuente de Cantos droga jest dość monotonna, bez drzew i cienia, co dziś w chłodny dzień nie ma znaczenia.
Nie ma żadnych miejsc do odpoczynku.
Robimy sobie przerwę na rynku w Calzadilla de los Barros. Porządny Hogar de Mayores czyli dom starców na rynku. Ciekawe, dlaczego takie instytucja zawsze się nam jakoś w oczy rzucają. Dyskoteki na przykład – nie.
Calzadilla de los Barros
Jest południe, wszystko zamknięte. Próbujemy zobaczyć sławny ołtarz w kościele, ale kościół też zamknięty. Jest za to otwarty sklep spożywczy koło kościoła i tu należy uzupełnić napoje.
Długa droga przez pola, gaje oliwne i winnice.
Widać w końcu altankę w oddali, hurra! zrobimy sobie przerwę „siadaną”.
Z altanki ktoś ukradł stół i ławy. Bodaj mu się pod nim gwałtownie załamały! Ukraść jedyne miejsce odpoczynku w cieniu na dystansie 25 km to świństwo.
Dziś mijamy się tylko z szybko chodzącym Anglikiem, który nas wyprzedza dwukrotnie, bo się gubił w tych polach.
My też sobie fundujemy zgubienie się tuż pod Zafrą. Zamiast iść dłuższą drogą tak jak na wyraźnej tablicy było narysowane, idziemy drogą starą, krótszą i lądujemy na bocznicy kolejowej, między składami drewna, bez strzałek camino. Wzdłuż torów dochodzimy do dworca i potem do hotelu. Gdy coś jest napisane przy drodze, na wyraźnie nowej tablicy, to lepiej nie kombinować z nawigacją, bo może to być świeża, uzasadniona zmiana trasy.
Zafra
Hotel jest mały jednogwiazdkowy, ale przyjemny, bielutka pościel z koronką, gorący mocny prysznic. Stoję pod nim i się napawam a tu Z. tłucze się do drzwi i woła „Zakręć wodę!” Okazało się, że zalewam hydraulików na parterze, którzy właśnie coś tam w rurach naprawiają. Z gratami naprędce zgarniętymi przenoszę się na inne piętro za przepraszającą recepcjonistką. Z dołu słychać jakieś okrzyki, których szczęśliwie nie rozumiem. „Ciągle narzeka, że jest nudno. Teraz się nie nudzi! Ha, ha, ha!” – śmieje się dziewczyna. Mnie też śmiech ogarnia. Z sąsiedniego pokoju wygląda człowiek, spogląda na mnie, oczy mu się rozszerzają i szybko zamyka drzwi. O co chodzi? Za moment widzę się w lustrze i już mu się nie dziwię. Nie należy się śmiać pod cudzymi drzwiami z dowodem osobistym w zębach i irokezem z szamponu na głowie.
W miasteczku jest albergue (pokaż na mapie), ale wtedy nie przyjmowali rezerwacji.
Zafra – kliknij tu, aby obejrzeć „małą Sewillę”
Zafra (16 000 mieszkańców), zwana mała Sewillą to ładne miasto. Wyróżnia się na tle innych miejscowości w okolicy tym, że od swoich początków była miastem kupców i rzemieślników i ten od dawna zasiedziany dobrobyt widać tu wyraźnie, zwłaszcza gdy się przyjdzie z miasteczek typowo rolniczych. Fakt, że już na statkach Kolumba znalazło się 221 obywateli miasta Zafra miał pewnie jakiś wpływ na zamożność miasta – ludzie byli tu aktywni i dzielni. Ważne targi bydła i koni odbywały się tu od 700 lat.
A więc co tu zwiedzić?
Plaza Grande i Plaza Chica dwa ładne portykowe place rozdzielone czy połączone Arkadami Chlebowymi (Arquillo del Pan) gdzie kiedyś były piekarnie.
Plaza Grande jest sceną głównych uroczystości w mieście, a dawniej także areną walki byków. Plac zamykano na ten czas na wylotach ulic balami, które wprowadzano do otworów w ścianach. Jedną z takich dziur można zobaczyć jeszcze na początku Calle Sevilla, na ścianie po prawej. Te malownicze balkony stawały się wówczas eleganckimi lożami dla pań i panów.
Tu w 1977 roku król Juan Carlos i królowa Sofía zainaugurowali prace renowacyjne na obu placach. Jest stosowna tablica upamiętniająca to wydarzenie. Teraz na placu jest kilka knajpek, palmy, fontanna, gwarna, przyjemna atmosfera.
Plaza Chica, czyli Plac Mały jest najstarszym placem w Zafrze, wywodzi się z dawnej osady mauretańskiej. Tu było centrum handlu w mieście od samego początku. Świadczy o tym także ciekawy wzorzec miar dla kupców wyrzeźbiony na jednej z kolumn w arkadach.
Ładne Arkady Chlebowe mieszczą mały ołtarz Virgen de la Esperancita z piękną polichromowaną drewnianą figurką Matki Boskiej Dobrej Nadziei czczoną tu od niepamiętnych czasów. Rzeźba oryginalna z końca XIV wieku, pochodzenia flamandzkiego, znajduje się w kolegiacie La Candelaria. Na jej miejscu w ołtarzu znajduje się replika z końca XX wieku. Ale La Esperancita co roku wraca do swojej oryginalnej siedziby na kilka godzin po procesji ulicami Zafry. Jest to jedna z ulubionych tradycji miasta. Uroczystości te odbywają się na początku maja.
Plaza Chica
Plac jest otoczony portykiem po trzech stronach. Czwarta to niegdyś ważne budynki, między innymi stary ratusz. Do XVI wieku domy przy Plaza Chica były pokryte mauretańskimi kafelkami, a większość z nich służyła jako zajazdy, karczmy i sklepy dla obsługi odbywającego się tam cotygodniowego targu.
Gotycka Kolegiata Santa María de Candelaria z XV wieku, zbudowana na miejscu starej synagogi, góruje na miastem czerwoną wieżą z dzwonami i zegarem.
Budowa wieży trwała długo i został ukończona dopiero pod koniec XIX wieku. W środku dosyć surowy wystrój i wielki barokowy, złocony ołtarz z XVII wieku.
Ołtarz boczny Virgen de los Remedios otaczają obrazy namalowane przez Francisco de Zurbarana i jego uczniów. Ciekawy obraz Świętej Rodziny na szczycie, jakby w dwóch układach: w poziomie troje na spacerze, w pionie druga rodzina – na Jezusem unosi się Bóg Ojciec i Duch święty. Obrazy boczne im wyższy tym jaśniejszy.
Parador de Zafra czyli luksusowy hotel w zabytku mieści się w dawnym pałacu książąt Feria. Budynek był pierwotnie muzułmańską fortecą, a potem pałacową rezydencją. Piękne wnętrza, marmurowy wewnętrzny dziedziniec. Hernan Cortes, zdobywca Meksyku był gościem w tym pałacu. Z murów roztacza się ładny widok, część budynku jest udostępniona do zwiedzania, ale nie próbowaliśmy tam wejść.
Puerta de Jerez – zachowały się trzy bramy ze średniowiecznych murów, wśród nich ta.
W mieście jest sporo dawnych domów szlachty i mieszczan z XVI do XIX wieku. Piękne metalowe balkony i przeszklone werandki mirador, okna w stylu mauretańskim – jest co pooglądać w trakcie powolnego spaceru po starym mieście.
Spotykamy Johna z USA, który wynosi torbę leków z apteki. Jest mocno przeziębiony. Szybkie zakupy u Chińczyka. Małpka na rozgrzewkę przed nocą i na katar to dobry pomysł. W TV leci film Vertigo Hitchocka, Z. podaje mi małpkę do łóżka, jest dobrze.