

Następnego dnia, piękna trasa po lesie wzdłuż brzegów jeziora Bolsena doprowadziła nas na kolejną górę do średniowiecznego miasteczka Montefiascone. Etap przyjemny, w zieleni, poza ostatnimi kilometrami, kiedy to będąca od jakiegoś czasu jakby tuż, na wyciągniecie ręki, imponująca kopuła katedry pojawia się i znika, gdy bierzemy kolejne zakręty pod górę.
Widok z lotu ptaka: meteomarta.altervista.org
Montefiascone
Na placyku pod zamknięta informacją turystyczną zagadała do nas grupka lokalnych starszych panów ze stałym pytaniem:” Da dove vieni?” czyli „Skąd przybywacie?”
Na odpowiedź „Polonia”, ożywili się i zaczęli opowiadać, że

Klementyna Sobieska, wnuczka króla Jana Sobieskiego, brała ślub z Jakubem Stuartem pretendentem do angielskiego tronu, w ich kościele, o tym tu. Z naciskiem wymawiali Sobieska i Sobieski, zapewne jakiś rodak tu działał. Dobrze, że wcześniej o tym czytaliśmy, więc wiedzieliśmy o czym mówią i mogliśmy mówić „si, si”, kiwając głowami.
Katedra
Katedra Santa Margherita – to tu odbył się sławny ślub. Okazały budynek, z majestatyczną kopułą, którą widać z daleka. To jedna z największych kopuł we Włoszech.
Wzgórze, na którym stoi miasteczko Montefiascone (633 m n.p.m) zawsze było naturalną strategiczną strażnica pozwalającą kontrolować dolinę i drogi do Rzymu.

Stąd już tylko 100 km do Rzymu
Na placyku zdawałoby się, że jesteśmy już na dachu tutejszego świata, ale naiwny to pomysł. Wyżej, nad katedrą, wznosi się
Rocca dei Papi czyli Twierdza Papieży
Znajdujemy się na najwyższym wzniesieniu gór Vulsini.
Rocca została początkowo zbudowana jako twierdza mająca chronić przed najazdami barbarzyńców. Później stała się rezydencją wielu papieży, którzy zmuszeni do ucieczki z Rzymu tu znajdowali azyl. Z wieży Torre del Pellegrino, gdyby się miało lornetkę, można byłoby zobaczyć cztery prowincje – Toskanię, Umbrię, Lacjum i Abruzję.

Od zachodu – jezioro Bolsena.

Na koniec jeszcze jedna legenda czy raczej anegdota lokalna. Tym razem zupełnie nie nabożna, co pokazuje i pociesza, że w tym pięknym kraju jest też miejsce dla zwykłych grzeszników, nie tylko artystów i świętych.
Nocowaliśmy w klasztorze Divino Amore w centrum (zobacz na mapie), gdzie siostry zaprosiły nas, razem z jedną jeszcze wędrowniczką – Włoszką, na obfitą kolację za jedyne 5 euro od osoby. Pokoik skromny, ale czysty, łazienka w korytarzu, cisza.
Kliknij. aby powiększyć
Nasza piesza wędrówka kończy się tutaj, nie mieliśmy więcej czasu. Pojechaliśmy do Rzymu, gdzie spędziliśmy jeszcze 2 dni.
