Dziś mieliśmy na początek frajdę: pół dnia w dół, potem po płaskim. Za to na koniec dnia znów 3 km pod górę, a pośrodku najgorsze 6 km całej wyprawy.
Dzień był gorący i tu znów odczuliśmy wadę wędrowania po okrągłych, otwartych pagórkach Toskanii – tu nie ma wcale cienia.
Oddalamy się od Abbadia.
Abadia już nie widać, cienia też
W tle zamek Radicofani (najedź kursorem)
Przez pierwsze 13 km, mimo morza zieloności wokół, nie było skrawka w cieniu, dopiero pod tą wiatą. Pierwszy odpoczynek po 13 km.
Tu spotkaliśmy idącego w przeciwnym kierunku Josebę, Baska z Bilbao i był on pierwszą osobą spotkaną na trasie w ciągu 2 dni. Joseba, szedł z Rzymu do Santiago de Compostela. Idąc pod prąd mijał wszystkich na trasie do Rzymu, powiedział nam, że spotyka kilkanaście osób dziennie. Kontaktu z ludźmi chyba i nam, i jemu brakowało, bo zanim się spostrzegliśmy okazało się, że przegadaliśmy 40 minut z cennego na trasie czasu. Opowiedział nam ciekawe rzeczy o turystyfikacji Bilbao, gdzie się wybieramy jesienią. Joseba przewidywał, że do Santiago dotrze za mniej więcej 3 miesiące.
Wiata stoi przy połączeniu tras VF z Abbadia San Salvatore i tej z zamku Radicofani. Jest kran z wodą.
Trzeba ruszać dalej. Przy moście stoją dwa drogowskazy pokazujące Via Francigena w przeciwnych kierunkach. Jedna trasa przez Proceno – 5 godzin, druga prosto – 3 godziny. Nie mamy (nierozsądnie) innych informacji, więc oczywiście wybieramy tę trzygodzinną, bo jest już po 14-stej. To był błąd.
Przestroga – kliknij tutaj, jeśli wybierasz się na ten szlak
Trasa krótsza prowadzi przez 6 kilometrów wzdłuż bardzo ruchliwej drogi Via Cassia z Rzymu. Jest niedzielne popołudnie. Ruch duży, idziemy, jak się da najszybciej nie wiedząc, kiedy to się skończy, pod prąd samochodów z Rzymu, drogą bez pobocza. Znaki VF sporadyczne i jakby wstydliwe – strzałki na pasie odbojowym, żadnych drogowskazów. A jest niedziela, nie ma ciężarówek. Jak to wygląda w dzień powszedni? Kijki niosę obydwa po lewej stronie, bo się obawiam, że mnie samochód zahaczy o prawy kijek. To jest bezmyślność odpowiedzialnych za przebieg trasy. Niby dają wybór, ale kto wybierze trasę pięciogodzinną, gdy może trzygodzinną, jeżeli nie wie, że pójdzie ruchliwą drogą do Rzymu? Powinno to być jasno zaznaczone na drogowskazie, wtedy byłby to prawdziwy wybór. Na dłuższej drodze jest możliwość przenocowania w Proceno.
Stresujące, śmierdzące spalinami, nieprzyjemne doświadczenie. Skończyła się Toskania i oświetlone przejścia.
W końcu szybkie przejście na drugą stronę drogi i odejście spokojniejszą drogą pod górę, do Acquapendente.
Acquapendente
Wejście do miasteczka po połamanych schodkach drewnianych w bok od drogi, obok klatek ze zwierzętami domowymi, po grządkach, do bramy w murach. Nawigacja się pogubiła, w końcu znajdujemy nasz pensjonat (zobacz na mapie). Długi prysznic. Zmęczeni, wkurzona (on się nie wkurza byle czym) złazimy się do restauracji na dole. Już po ciemku zwiedzamy trochę. Ratusz na wysokich kolumnach.
To już region Lacjum, prowincja Viterbo, a miasteczko ma około 5500 mieszkańców.
To już Lacjum, żegnaj Toskanio.
Acquapendente nazywane jest La Gerusaleme Verde – Zielonym Jeruzalem.
Zielone – ze względu na piękne lasy dębowo-kasztanowe i rezerwaty przyrody wokół.
Jeruzalem – gdyż przechowuje od wczesnego średniowiecza relikwie kamieni splamionych krwią Chrystusa. Mówi się, że romańska krypta katedry odtwarza Święty Grób w Jerozolimie i że jest to najstarsza kopia Grobu Pańskiego na świecie. Według legendy kościół został ufundowany przez królową Westfalii Matyldę, która udała się do Rzymu z karawaną mułów obładowanych złotem, by zbudować sanktuarium poświęcone Grobowi Pańskiemu. W Acquapendente muły nie dały się zmusić do ruszenia w drogę, a w nocy królowej przyśnił się sen, który skłonił ją do budowy sanktuarium w tym miejscu, 150 km od Rzymu. Budynek pochodzi z X wieku i był pierwotnie w stylu romańskim. Katedra z zewnątrz nie robi wrażenia, najcenniejsza jest piękna krypta z X wieku pod ołtarzem, z relikwią za szkłem.
↞ Wirtualne zwiedzanie krypty.
Na zdjęciu po prawej – katedra widziana od tyłu.
Na zdjęciu po lewej: Wieża Julii de Jacopo, kiedyś brama w murach miejskich, obecnie biuro informacji turystycznej i muzeum. Dzielna Julia, w 1550 roku, zaryglowała otwartą bramę przed nacierającym wrogiem.
W ramach wojen między miastami w średniowieczu Acquapendente broniło się przed zakusami pobliskiego Orvietto.
Kliknij tu, aby poznać bat na uciążliwą władzę
Acquapendente czyli Wisząca Woda, z powodu wodospadów na pobliskiej rzece, to kolejne miasteczko na szczycie. Słynie z dorocznych obchodów wydarzenia historycznego z 15 maja 1166 roku, kiedy to dwaj pracujący w polu chłopi narzekali na tyranię namiestnika cesarza. „Dobrze byłoby się uwolnić od nich” rzekł pierwszy, na co drugi chłop powiedział coś w stylu „Akurat. Prędzej ta uschnięta wiśnia zakwitnie niż my będziemy wolni”.
A wiśnia właśnie zakwitła. Lud zrozumiał to jako znak od Matki Boskiej, że powinni pogonić okupanta, czyli wojska cesarza Barbarossy, co uczynili burząc przy okazji zamek, symbol władzy cesarskiej.
I od tego czasu, od ponad 800 lat, świętują to wydarzenie co rok, w maju. W procesji biorą udział niezwykłe, wielkie obrazy zrobione z kwiatów, liści, trawy, które są potem eksponowane w katedrze przez cały rok. W przygotowaniu tych nietrwałych dzieł sztuki bierze ok.1500 mieszkańców miejscowości liczącej 5500 obywateli. Warto sprawdzić czy akurat nie trafimy na to święto organizowane zazwyczaj w 3-cią niedzielę maja. Święto nazywa się Pugnalone czyli kij, bat – broń którą chłopi przepędzili cesarskich.
A swoją drogą, czyż nie godna pozazdroszczenia jest ta umiejętność pracy zbiorowej, współdziałania? Siedmiometrowe stosy drewna, wielkie mozaiki kwiatowe, palio z wielkim placem wysypanym piaskiem w Sienie i tyle innych. To sporo wspólnej roboty, a prawie każde miasteczko coś świętuje.
ilquotidianodellazio.it.