Dzień 18: O Pedrouso – Monte do Gozo, 15 km

Większość wejdzie, my nie. Postanawiamy wejść do Santiago na raty. Dziś zatrzymamy się 5 km przed celem, na sławnej Górze Radości – Monte do Gozo. Chcemy zobaczyć to miejsce, zobaczyć Santiago z góry, no i wyprać wszystko przed powrotem do cywilizacji. Z Santiago lecimy do Londynu do dzieci, gdzie moje buciory z dziesięcioma dziurami będą wystarczająco odstawały od otoczenia. Na Monte do Gozo planujemy być o godzinie 13-stej, kiedy otwierają polski albergue. Mamy tam pokój dwuosobowy za 24 euro.

Ostatni etap przed Santiago

Dzień jakiś uroczysty, wiele osób dziś dochodzi do celu po 5-6 tygodniach marszu. Widać większe ożywienie w rozmowach w barach, powitania i pożegnania, życzenia powodzenia. Pogoda piękna, słoneczna. Piękny eukaliptusowy las, strzałki nie widać, a więc idealne miejsce do refleksji nad wyborem drogi.

Ech, nastrój dziś taki, że pozwolę sobie zacytować Roberta Frosta do tego zdjęcia.

Za nas za chwilę wybiera strzałka, która pojawia się na jednej z dróg.

Tu właściwie każdy kilometr mógłby opowiedzieć jakąś historię. Na przykład, taka malownicza łąka nad potokiem w O Lavacolla. Było to miejsce, w którym pielgrzymi tradycyjnie dokonywali ablucji, aby oczyścić swoje ciała, ale także prali ubrania, przygotowując się do oczyszczenia ducha w katedrze. Czyli rytuał zakończenia pielgrzymki zaczynał się tutaj. Kiedyś była tu cała osada pralni i łaźni z grzaną wodą. Można tu przenocować. Lavacolla to też nazwa lotniska w Santiago de Compostela.

Z. symbolicznie dokonuje prastarego rytuału mycia się przed wejściem do Santiago.

Monte do Gozo

Góra Radości – to stąd pielgrzymi widzieli wieże katedry w Santiago de Compostela po raz pierwszy.

Najechanie kursorem = lunetka

Około ćwierć wieku temu widziałam w TV program o Camino i ten moment na Monte do Gozo, kiedy pielgrzymi zatrzymują się na wzgórzu i podnoszą ręce w geście radości. Camino „chodziło za mną” od tego czasu.

Polski ośrodek im. Jana Pawła II (zobacz na mapie) to pięknie położone bunkrowate budynki, przyjemne w środku. Pawilony stoją wśród zadbanych trawników, kwiatów. Dobrze wyposażona kuchnia, pierwszy czajnik na trasie! Wszystkie, liczne szafki w kuchni ze spisami zawartości na drzwiczkach po polsku, hiszpańsku i angielsku. Porządna pralka, mnóstwo miejsca do wieszania prania. Cisza, przestrzeń, zieleń i 5 km do katedry.

Bar na miejscu otwarty do 21:00, dobre, obfite menu peregrino. Miejsce godne polecenia.

Pies księdza prowadzi nas do pomnika i zaraz wraca. Podobno wszystkich tak doprowadza pies – lokalny przewodnik.

Ciepło, lekki wiatr, skoszone łąki pachną, miasto w dole. Pięknie.

Wracamy tu o odpowiedniej godzinie, żeby zobaczyć zachód słońca, ale niestety, zachmurzyło się.

Najechanie kursorem = lunetka
apvc-iconOdwiedzin: 2841