Jedziemy na to Camino nietypowo, bo z Pragi. Autobusem z Kielc do Pragi, gdzie Z. ma wystąpić na konferencji. Na szczęście jadą z nami jeszcze dwie osoby z uczelni, które zgodziły się zabrać konferencyjne wyposażenie Z. z powrotem do Kielc. Terminy i koszt lotu z Pragi do Madrytu akurat wtedy były warte połączenia tych wyjazdów.
Wczesny lot z Pragi do Madrytu trwa 2,5 godziny, a więc mamy większość dnia na zwiedzanie. Następnego dnia rano jedziemy pociągiem do Leon. Rada z doświadczenia dostawania się na dworzec: nigdy nie masz za dużo czasu na przemieszczenie się w wielkim mieście rano.
Podróż do Leon wygodna, 2,5 godziny. W pociągu kilka dużych plecaków leży na półkach. Po drodze widzimy na tle pochylonych na wietrze drzew, w deszczu, również pochylone postacie z dużym garbem pod peleryną, przemieszczające się mozolnie. Pielgrzymi. Ups! Jakoś zimniej nam się zrobiło.
W Leon na placu katedralnym widzimy pierwszą muszlę szlaku św. Jakuba w bruku. Jest coś szczególnego w znalezieniu pierwszego znaku rozpoczynanego szlaku – sprawa staje się realna, wychodzimy z map, przewodników i wyobrażeń w teren.