Trzeba zrobić porządną listę rzeczy do spakowania.
Brać absolutne minimum. Na trasie trzeba będzie dodać zapas wody, czasem spory, jedzenie. Trzeba zostawić w plecaku miejsce na to.
My się mieścimy nawet na długie wyjazdy w 2 plecakach – ok. 8 kg i 9 kg na wyjściu. Na lotnisku pakujemy je obydwa do wielkiego worka, przeznaczonego specjalnie do ochrony plecaka w transporcie (Deuter Flight Cover 60 l) i w ten sposób mamy jeden bagaż poniżej 20 kg do nadania.
Po przylocie na miejsce może się zdarzyć, że nasza torba nie pojawi się na karuzeli w punkcie odbioru bagaży. Trzeba wówczas znaleźć miejsce odbioru bagaży nadwymiarowych i tam pewnie będzie czekać.
Warto bezpośrednio po powrocie do domu rozpakować plecaki z ołówkiem w ręku i zapisać wszystko, czego nie użyliśmy w drodze (poza lekami oczywiście) lub bez czego mogliśmy się obejść. W ten sposób po czterotygodniowej wyprawie z plecaka Z. zniknęło 1,5 kg, z mojego 1 kg. Trzeba to zanotować, bo przy następnym pakowaniu już nie będzie się pamiętać.
Zapisać też, póki się pamięta, wszystko czego nam naprawdę brakowało. Potem zmodyfikować odpowiednio naszą porządną listę rzeczy do spakowania.
Leków, zwłaszcza przeciwbólowych pozwalających w razie czego dojść do najbliższej wsi, przeciwzapalnych, na gorączkę nie można nie mieć. Trzeba też się przygotować na kontakt z nowym jedzeniem, a więc mieć środki na kłopoty trawienne różnego rodzaju. Na trasie, najbliższa apteka może być daleko od szlaku.