Co za dzień, pełen wrażeń! Z powodu zapadnięcia się środkowej części historycznego mostu w Debie szlak prowadzi teraz poza miasto na następny most, co dodaje około 4 km do planowych 24 km. Trasa od granic miasta, czyli z poziomu morza, praktycznie cały czas w górę, dochodzi na prawie 1000 m. Widoki na góry, morze – wspaniałe.
Słońce świeci przez cały dzień, ale na szczęście wieje chłodnawy wiaterek. Po drodze są 3 miejsca, gdzie można uzupełnić płyny. W jednym z tych barów widzimy na ladzie pomidory świeżo zerwane i czujemy nagłą ochotę, by je zaraz na miejscu zjeść – czyli wypociliśmy potas. Dawno nie jedliśmy tak dobrych pomidorów. Zejście nieco w dół, kolejna wspinaczka, w sumie 10 godzin marszu.
Markina Xemein
Przy wejściu do miasteczka niezwykły kościół obudowany wokół wielkiej skały. Warto zajrzeć do środka.
Wiedząc, że wchodzenie pod górkę zajmuje mi dłużej niż innym, zamówiliśmy poprzedniego dnia pokój dwuosobowy w Albergue Pitis (pokaż na mapie). Albergue to mieszkanie czteropokojowe na trzecim piętrze bloku mieszkalnego. Po przyjściu do miasteczka trzeba się zgłosić do baru o tej samej nazwie – Pitis. Mieszkanie jest niedaleko baru, gospodyni pracuje w barze. Mieszkanie czyste, dwie łazienki, pokój wystarczająco duży, kuchnia do dyspozycji. Gospodyni ostrzega, żeby przed wejściem do ciasnej windy zdjąć plecaki. Widocznie zdarzało się, że pielgrzymi niechcący blokowali windę opierając się plecakiem. W barze Pitis bardzo dobre menu peregrino, w tym salata russa, która okazała się naszą sałatką jarzynową z majonezem.