Dziś się rozdzielamy: ja jadę autobusem, Z. idzie. Moje kolano nadaje się do kuśtykania po mieście, ale do chodzenia po górkach – nie.
Kilka rad i uwag dotyczących jeżdżenia autobusem po trasie camino:
- Kupować bilet online. Najpierw wchodzą do autobusu osoby z biletami, reszta zależnie od liczby miejsc; ci ostatni kupują bilet u kierowcy za gotówkę. To oznacza także, że w mniejszych wioskach po drodze autobus może się nie zatrzymać, gdy będzie pełny.
- Plecaka do środka zabrać nie można, lepiej więc na wszelki wypadek saszetkę z dokumentami, itp. mieć przy sobie, nie w plecaku.
- Upewnić się u kierowcy z której strony wkłada się bagaż. Najczęściej wysiadający po drodze wkładają bagaż do schowka po stronie drzwi; docelowi – po stronie kierowcy, co jest dość logiczne.
- Jeden osłonięty przystanek może obsługiwać obydwa kierunki ruchu. Trzeba się ustawić po odpowiedniej stronie drogi, gdy autobus ma nadjechać.
- Na tej, najbardziej popularnej trasie, jeździły w tym roku dwa autobusy dziennie.
- Autobusy są porządne, wygodne.
Z. z trasy
Siąpi, popaduje, pada, ale nie leje. Po około 7 km docieram do Grañón, ostatniej miejscowości w prowincji La Rioja i wchodzę do Kastylii – León, zagłębia zbożowego kraju. Anglicy mają na to ładniejsze określenie – ta prowincja to breadbasket Hiszpanii, jej kosz pieczywa.
Między polami zbóż, które dominują teraz w krajobrazie, biegnie sobie ten etap bez większych trudności, po płaskim terenie, bez gwałtownych podejść i zejść.
Wioski co 3 kilometry.
Jest się gdzie zatrzymać na odpoczynek, uzupełnić wodę. W jednej z wiosek placyk z ławką i stolikiem, przeznaczony do odpoczynku pielgrzymów, jest nawet wyposażony w otwarte wi-fi. Niektóre odcinki, pokrywają się z drogami z ruchem samochodowym.
U. z baru
Po około dwudziestu minutach jazdy jestem w następnym miasteczku etapowym – Belorado. Jest dziewiąta rano, albergue otwierają o trzynastej, pada. Zatem nie chcę, ale muszę ruszyć na pub crawl, czyli wędrówkę po barach. Na szczęście jest tu hotel i bar hotelowy jest otwarty.
Zamawiam co jakiś czas coś do jedzenia czy picia i obserwuję pracę, jak się okazuje trzech, firm przewożących bagaże pielgrzymów. Tu widać jak wiele osób korzysta z tej usługi, za 6 euro od sztuki dziennie. Trzeba usługę zamówić w odpowiedniej firmie, zostawić opisany bagaż i gotówkę (w specjalnej kopercie) w umówionym miejscu, a samemu wędrować z małym plecaczkiem. Nigdy dotąd nie rozważaliśmy wożenia bagażu.
Przypis Z.: Rozważaliśmy! Ustaliliśmy przecież, że będziemy bagaż na Camino, czy innych szlakach gdzie taka usługa jest oferowana (np. Via Francigena), przekazywać do przewożenia z etapu na etap zaraz po tym, jak mi wybije osiemdziesiątka. Czyli już niedługo.
W TV leci głupi program typu śmieszne upadki. Co jest śmiesznego w upadku dziecka na twarz?
Po jakimś czasie dołącza Niemka w średnim wieku. Ma uraz stopy, idzie sama, bagaż jej wożą, przeziębiona jest solidnie. Wraca do domu, ma dość.
Grupa kilkunastu Koreańczyków zostawia walizki i z małymi plecakami szykuje się do drogi. Jednak w grupie wyjście zajmuje sporo czasu. Sprawdzenie listy, „słowo na dziś” kierownika wycieczki, pytania, odpowiedzi. W końcu idą w deszcz, wszyscy w nieprzemakalnych kapelutkach.
Deszcz wreszcie zelżał, idę zwiedzać miasteczko.
Belorado
Około dwóch tysięcy mieszkańców. Miasto pochodzenia celtyckiego przeżyło wielki rozwój gospodarczy dzięki wpływowi Camino i położeniu pomiędzy królestwami Kastylii i Nawarry. W 1116 roku król Nawarry Alfonso I Waleczny nadał mu przywilej organizowania corocznego jarmarku, który jest „najstarszym udokumentowanym jarmarkiem w historii Hiszpanii”.
W pierwszy weekend czerwca w miasteczku odbywa się tradycyjny jarmark Alfonsina. Miasteczko na dwa dni zamienia się w średniowieczną wioskę. Niezorientowany pielgrzym może tu mieć chwilę zwątpienia w swoje zmysły, gdy z trasy wejdzie prosto w średniowieczny gwar i poprzebieranych ludzi. Centralnym wydarzeniem jest inscenizacja przybycia króla i nadania prawa do jarmarku na miejskim rynku, czyli Plaza Mayor.
Przez ten teren prowadziło łatwe przejście od doliny Ebro do Mesety, więc na wzgórzu wzniesiono zamek, który był ważnym punktem kontrolującym okolicę w czasach rekonkwisty.
Miasteczko trzyma fason, jest zadbane, z artystycznym zacięciem. Uroku dodaje mu wisząca na kościołem skała, na której niegdyś stał zamek, a obecnie stoi malownicza ruina wieży zamkowej. Można się tam wspiąć, by zobaczyć rozległą okolicę i jaskinie z czasów Wizygotów.
Galeria murali na starych domach, w tym na ścianie hotelu „La huella de camino”, czyli „Ślady (stóp) camino”, przyjemny mural łączący ślady stóp na ziemi i na niebie, czyli Camino z Drogą Mleczną, która, jak wiadomo, powstała z pyłu wzniesionego stopami pielgrzymów idących do Santiago.
Inne malowidła ścienne pokazują tradycyjne rzemiosło szewskie, lokalną grę w kręgle, historyczny regionalny taniec i inne lokalne obrazki.
Zatańczyć na procesji – kliknij tu
Od co najmniej czterystu lat taniec jest częścią świątecznych rytuałów religijnych Belorado. O jego znaczeniu w życiu ceremonialnym miasta świadczy istnienie specjalnego urzędu w ratuszu, odpowiedzialnego za przygotowanie młodych tancerzy. Bycie tancerzem miejskim to zaszczyt.
Regionalny taniec Belorado tańczy ośmiu mężczyzn przemieszczając się na czele procesji z kościoła do pustelni za miastem. Grają dudziarze, co przypomina o celtyckim rodowodzie tych okolic. O ile procesje to dla nas nic nadzwyczajnego, to tańca procesyjnego u nas nie ma, więc to może być ciekawe i może warto przedłużyć pobyt tutaj, jeżeli akurat trafimy na te uroczystości. Taniec procesyjny w Belorado można zobaczyć podczas uroczystości Gracias (dziękczynienie za zbiory), w pierwszy weekend września. Procesja trwa dwie godziny, a tancerze prezentują 20 układów tanecznych.
Na ulicy w ciągu camino jest „aleja sławy”, czyli ślady stóp i dłoni osobistości ze świata kultury, sportu, polityki, które przeszły Camino Frances, odciśnięte i zachowane w metalu. Wśród nich pamiątki odciśnięte przez Martina Sheena, grającego główną rolę w filmie o Camino „The Way”.
Jest tu jedyne w Hiszpanii Muzeum Radia i Komunikacji.
Na rynku, czyli dużym Plaza Mayor musi być przyjemnie latem. Wokół centralnej estrady stoją gęsto platany, obecnie przycięte i chyba odpowiednio przeplecione, tak by stworzyły szczelny zielony dach latem.
Wokół wygodne ławki, stare domy z podcieniami, bary, restauracje, o tej porze w większości zamknięte. Przy ciepłej pogodzie musi tu być gwarnie i przyjemnie. Cotygodniowy targ w poniedziałki zapełnia podcienia wokół Plaza Mayor.
W miasteczku jest teatr im. królowej Sofii otwarty przez samą królową w 1998 roku.
Pora poszukać innego baru – na Plaza Mayor jest jeden otwarty. A za chwilę wchodzi też Niemka.
Punktualnie o trzynastej otwierają albergue. Stoi już niedługa kolejka. W budynku zimno. Z. przychodzi nawet niespecjalnie zmęczony o 15.30. Garmin pokazał, że przeszedł 26 kilometrów. Ja może z półtora.