Ciągle zimno. Wyjście z Los Arcos przez malowniczą bramę.
Pierwsze 6 km to łatwa droga, po płaskim, przez pola. Morze zieleni z kamiennymi, brązowymi kopczykami wiosek na wzgórzach.
Równoległa droga NA-1110 widoczna ze szlaku, buczy sobie w oddali.
W pierwszym miasteczku – Sansol – na wzgórzu, mamy przerwę w dużym barze, urządzonym chyba na dawnym dziedzińcu jakiegoś gospodarstwa. Przed wejściem do miasteczka warto zatrzymać się i spojrzeć za siebie, na góry w oddali.
Natomiast przy wyjściu z miasteczka uwagę przyciąga taka informacja:
Dwanaście kilometrów bez apteki – o rety! Obok stoi automat apteczny, dobrze zaopatrzony.
Nigdy dotąd nie rozważaliśmy odległości do najbliższej apteki. Kupujemy plastry choć mamy jeszcze kilka. Wszyscy się tu zatrzymują. Widać, że szybko sprawdzają w głowie czy czegoś z apteki nie potrzebują. Niektórzy robią zakupy. Skuteczną strategię marketingową ma ta apteka.
Przejście przez drogę i obok przystanku autobusowego. I tu każdy kto ma jakiekolwiek kłopoty z kolanami powinien się zastanowić czy nie lepiej sobie darować reszty dzisiejszej trasy, niezależnie czy idzie 12 km do Viana czy 22 do Logroño. Dlaczego? Z powodu ukształtowania trasy za Sansol – liczne wejścia i zejścia, niezbyt długie, ale strome dają się we znaki kolanom.
Po wyjściu z Sansol schodzimy stromo do rzeki Linares, przechodzimy przez most i wspinamy się na jeszcze bardziej stromą górę do miasteczka Torres del Rio. „Rzeka” to chyba historyczna nazwa tego strumienia, uwieczniona w nazwie miejscowości. Jednak godny, kamienny most świadczy o minionej świetności tego potoku.
Ciekawe miejsce – dwie spore górki (485 m i 459 m) po dwóch stronach rzeki. Na obydwu powstały malownicze wioski po około 100 mieszkańców, z dużymi kościołami, a wszystko w odległości około jednego kilometra od siebie. Ciekawe jakie tu ambicje i rywalizacje uniemożliwiły stworzenia jednego miasteczka i jednej parafii na całe 200 osób. No bo rzeka chyba nie.
Torres del Rio zbudowano jak teren na zboczu wzgórza pozwalał, więc wygląda to trochę chaotycznie. Pewnie ważny był tu dostęp do rzeki i to z bezpiecznej wysokości w razie powodzi.
Torres del Rio jest sławniejsze niż Sansol dzięki ośmiobocznej kaplicy Grobu Pańskiego, wiązanej z templariuszami. Zbudowana około 1200 roku jest jedną z najwspanialszych budowli romańskich w Nawarrze.
Podobnie jak Santa María de Eunate (ta w polach), budowla mogła być kaplicą pogrzebową.
Ciekawe sklepienie tworzące ośmioboczną gwiazdę, typową dla architektury mauretańskiej.
Kościół funkcjonował również jako latarnia dla pielgrzymów na szlaku. Po zmroku, w latarni, która zwieńcza budynek zapalano pochodnię.
Latarnia powtarza proporcje i kształt kościoła. Przyjemna dla oka, proporcjonalna budowla w doskonałym stanie.
Przed kościołem stoi automatyczna bramka – wejście 1 euro.
Wioska robi dobre wrażenie – jest czysto, budynki zadbane. Albergue z ładnym wewnętrznym dziedzińcem. Oprócz kaplicy jest jeszcze jeden zabytkowy kościół, z XVI wieku. Uzupełnić wodę – nie ma nic po drodze.
Wspinamy się na kolejną stromą górkę, na której spotykamy wycieczkę francuskich rówieśników. Wysiedli z autokaru, idą zapewne do ośmiobocznego kościoła. Przyglądają się nam ciekawie, więc przystanąć dla odzyskania tchu teraz ambicja mi nie pozwala. Na szczęście zagadują – skąd, dokąd, jak długo. Dziwią się, że idziemy już piąty raz. Chyba jeszcze nie spotkali pielgrzymów.
Łatwy odcinek grzbietem wzgórza z pięknym widokiem na groźnie wyglądające góry na horyzoncie, na szczęście za nami. To zapewne Sierra de Codés, pasmo górskie zachodniej Nawarry, część Gór Baskijskich.
Potem zaczyna się tor przeszkód – góra, dół, góra, dół, a krajobrazy wokół piękne, górzyste, widoki dalekie. Nie ma żadnej miejscowości pod drodze. Jedyne miejsce odpoczynku jest przy barokowej pustelni Virgen del Poyo. Zapowiadanego stoiska z wodą nie było.
Gdybym wcześniej poczytała więcej źródeł natknęłabym się na informację, że ten odcinek przed nami był kiedyś nazywany Mataburros, czyli „zabójca osłów”. Źródło nie wyjaśnia czy chodzi o pielgrzymów czy o osły transportowe. Na współczesnym portalu wisepilgrim.com odcinek ten jest nazywany knee wrecker – „pogromca kolan”.
Po kolejnych kilometrach Vianę widać w całej okazałości, na szczycie wzgórza, z drogi, którą trzeba dojść do miasta, a potem wspiąć się na sam szczyt do centrum.
Viana
Miasteczko niewielkie, czterotysięczne, ale dzięki wartościowym zabytkom i pięknej architekturze wydaje się bardziej znaczące.
Malownicze ruiny średniowiecznego zamku, ratusz z ładnym placem i kościół Santa Maria są wszystkie położone blisko siebie, do zwiedzenia w jedno popołudnie. Złote lata Viany to wiek baroku, stąd wiele wspaniałych budynków w barokowym stylu. Koniecznie trzeba zobaczyć kościół Santa Maria z bogatymi płaskorzeźbami przy wejściu i złotym ołtarzem.
Do kościoła wchodzi się depcząc po tablicy z nazwiskiem: Cesar Borgia.
Cesar Borgia – losy pośmiertne. Kliknij tu, aby przeczytać.
Tak, to ten czarny charakter z książek i filmów o rodzinie Borgiów, syn papieża, brat Lukrecji, pierwowzór „Księcia” Machiavellego. Kardynał w wieku 18 lat, żądny władzy cyniczny polityk. Opowieści o jego wyczynach zasiliły niejedno dzieło literackie i filmowe, choćby znany serial „Rodzina Borgiów”.
Różne koleje losu po śmierci ojca – papieża rzuciły go do Hiszpanii, gdzie po ucieczce z więzienia znalazł się pod murami Viany, którą oblegał w imieniu szwagra, króla Nawarry. 11 marca 1507 zauważył, że obrońcy miasta usiłują przemycić żywność do miasta pod osłoną ulewy. Niewiele myśląc sam rzucił się na przeciwnika, który otoczył go w wąwozie. Znaleziono go rano, z 23 ranami kłutymi. Zabójcy nawet nie wiedzieli kogo zgładzili. Żył 32 lata.
Cesar Borgia i po śmierci nie przestał dostarczać świeżego materiału do dalszych książek i filmów.
Pochowano go w kościele Santa Maria w Viana, w marmurowym sarkofagu. Jednak, gdy po jakimś czasie z wizytą duszpasterską zjawił się biskup – zapłonął gniewem, gdy dowiedział się o pochówku sławnego grzesznika w kościele. Kazał rozbić sarkofag, a szczątki Cesara pochować w ziemi przed wejściem do kościoła.
I tak, przez 400 lat pobożny lud deptał po grobie byłego „modelowego księcia”, aż do remontu kanalizacji w 1945 roku, kiedy to przypadkowo wykopano szczątki. Cesar znów stał się kłopotliwym gościem dla miasta. Do roku 1953 szczątki, po badaniach autentyczności, przechowywano w ratuszu, aż w końcu powróciły pod ścianę kościoła. Pół wieku petycji i Cesar Borgia został ostatecznie przeniesiony z powrotem do kościoła 11 marca 2007 r., w 500. rocznicę śmierci. „Cokolwiek zrobił w życiu, zasługuje teraz na przebaczenie” powiedział przedstawiciel kościoła. A obok kościoła, w środku małego parku, stoi brązowe popiersie Cesara Borgii.
Barokowy ratusz i ładny plac sąsiadują z kościołem.
Święto Krzyży, które odbywa się w trzecią niedzielę września w Vianie jest ważnym wydarzeniem kulturalnym w regionie. Viana jest ostatnią miejscowością w Nawarze.