Podzieliliśmy dystans między Pampeluna a Puente la Reina na dwa krótsze etapy, żeby dziś zejść z trasy i zobaczyć kościół templariuszy w Eunate. Dziś mamy więc do przejścia tylko 10 km i czas na zwiedzanie.
Po skromnym śniadaniu w albergue idziemy przez malowniczą krainę, wśród pól. Cienie wczesnego poranka mamy po prawej, nie przed sobą, czyli jeszcze idziemy na południe, nie na zachód jak będzie przez większość trasy. Rześki chłodek, słońce, lekki wiaterek, ten widok – jest dobrze.
W wiosce Muruzabal skręcamy do Eunate. Droga idzie w dół, zakolami przez pola podlewane zraszaczami mimo wczorajszego deszczu i dzisiejszego chłodu.
Ośmioboczny, romański kościół Santa Maria w Eunate (pokaż na mapie) stoi samotnie w dolinie, wśród pól. Z plansz informacyjnych wynika, że to położenie nie wynikło z pustelniczego ducha budowniczych, lecz takiego splotu okoliczności, że po jakimś czasie całe życie cywilne przeniosło się kilka kilometrów dalej, razem z budynkami. Spora, dobrze utrzymana budowla, z arkadowym krużgankiem bez sklepienia, gdzie wierni zapewne odbywali procesje.
Zbudowany w 1170 roku. Kto zbudował – nie wiadomo na pewno. Wspomina się templariuszy, inne bractwa, pewną królową.
Kapitele kolumn ozdobiono nieco niepokojącymi rzeźbami dziwnych postaci i zwierząt, ni to ludzi ni kozłów.
Na zewnątrz na ścianach znajdziemy wiele znaków kamieniarskich służących do identyfikacji rzemieślnika, który przygotował kamienie dla danej budowy. Widzimy tu więc podpisy autora pod dziełem, gmerki, które rozwiną się później w znak osobisty i rodzinny umieszczany na wyrobach rzemieślniczych i budynkach.
Wnętrze puste, z ołtarzem z figurą Matki Boskiej. Można sobie włączyć oświetlenie przy ołtarzu. Nieco światła wpuszczają otwory w sklepieniu.
Na furtce wisi kartka o intrygującej treści: „To enter you must leave the ticket in the house” co znaczy “Aby wejść musisz zostawić bilet w domu”. O co chodzi? W hiszpańskim musi być słowo podobne do „leave” a znaczące „kupić/ nabyć”, bo tu chyba kryje się źródło pomyłki. Albo jest to twórczość własna kogoś kto ma alergię na słowniki.
Bilety kupuje się w domku obok kościoła.
Kościół otwierają o dziesiątej, można zwiedzać do czternastej. Szlak wyprowadza z powrotem na Camino, nie trzeba wracać do Murazabal.
Obanos
Podejście na wzgórze do Obanos, miasteczka sławnego z powodu smutnej legendy. Około 1000 mieszkańców. Posilamy się w barze i zwiedzamy centrum. Miasteczko ma wyraźną średniowieczną atmosferę, place, domy z kamienia i cegły. Duży kościół w stylu neogotyckim z 1912 roku – zamknięty.
Z sanktuarium Nuestra Señora de Arnotegui (2,5 km za miastem, poza Camino) pochodzi legenda o nieszczęśliwym rodzeństwie.
Kliknij tu, aby poznać legendę
Felicja i Guillen, czyli Wilhelm, byli rodzeństwem, dziećmi księcia Akwitanii. Felicja udała się na pielgrzymkę do Santiago de Compostela, ale oczarowana atmosferą wędrówki nie chciała z niej wracać. Mimo wygodnego życia, które czekało na nią w domu, Felicja postanowiła pozostać na Camino i usługiwać pielgrzymom, żyjąc w ubóstwie. Rodzice wysłali brata Guillena, żeby sprowadził siostrę do domu. Spotkali się, rozmawiali, namowy i błagania brata nic nie dały – Felicja stanowczo odmówiła powrotu do domu. Zdesperowany brat wyciągnął nóż i zabił siostrę. Gdy ochłonął zrozumiał co zrobił. Skruszony poszedł na zachód, do Santiago, prosić o odpuszczenie strasznego grzechu. W drodze powrotnej zatrzymał się w pobliżu Obanos, gdzie zbudował kaplicę Arnotegui. Odtąd prowadził życie pustelnika, służąc pielgrzymom i ubogim do końca życia. Felicia i Guillén zostali później świętymi.
Misterium w Obanos – kliknij tutaj
Co dwa lata, w lata parzyste, w lipcu, tysięczne Obanos rozrasta się do około 3000 dusz.
Miasteczko staje się sceną i dekoracją dla wielkiego spektaklu teatralnego. Mieszkańcy Obanos wcielają się w role czternastowiecznych uczestników wydarzeń opisanych w legendzie. Na ulicach pojawiają się stroje, powozy, broń, chorągwie i wraca XIV wiek.
W historycznej rekonstrukcji męczeństwa św. Felicji i pokuty św. Guillena bierze udział prawie całe miasto Obanos, ponad 500 aktorów amatorów.
Mural powitalny w miasteczku Obanos:
Siermiężny luksus
W Puente la Reina mamy rezerwacje w trzygwiazdkowym hotelu Jakue (pokaż na mapie). Duży budynek mieszczący hotel, albergue na poziomie piwnic, restaurację, bar i bar zewnętrzny. Znajduje się na wejściu do miasteczka, po lewej. Robi przyjemne wrażenie, począwszy od wygodnych wejściowych schodów i dużej, jasnej recepcji. Nie oglądaliśmy albergue, bo na forach są opinie, że łóżka piętrowe ustawione są ciasno i że jest duszno.
Taki pomysł na pojemniki dla ziół z palet
Taka brama do obiektu „Jakue” wita zmęczonego wędrowca tuż przy wejściu do Puente la Reina (po baskijsku – Gares).
Koło recepcji drzwi z napisem Glamping zapowiadają coś nowego, przynajmniej dla nas. Glamping, czyli glamorous camping, to połączenie pewnego komfortu czy wręcz luksusu z prostotą biwakowania. Nowe słowo, w słownikach od 2005 roku.
I faktycznie. Miejsce to jest tyleż zaskakująco glamorous – wspaniałe, co zaskakująco niewygodne, jak na prostym biwaku. Glamorous: duży jasny pokój z wielkim, wygodnym łożem i głęboką wanną koło łóżka. Nad wanną wiszą suszone zioła i kolorowe lampki.
Camping: Pokoje są wydzielone z wielkiego i wysokiego pomieszczenia przy pomocy cienkich ścianek działowych i tkaniny w charakterze sufitu. Akustyka jest rewelacyjna. Słychać wszystko ze wszystkich pokoi, nawet pralkę działającą na końcu korytarza. Po pewnym czasie kolejni lokatorzy orientują się, że skoro oni słyszą to i ich słychać i robi się ciszej. Inne elementy biwakowej prostoty: pokój ma chyba udawać namiot, więc nie ma żadnego krzesła, stolika. No ale ta głęboka wanna z lampkami i kwiatami nad głową wynagradza wszystkie niedogodności.
Puente la Reina
„Na początku był most” – tak można by zacząć opowieść o historii tego miejsca ściśle związanego z romańskim mostem. Jest to jedno z „miast Camino”, czyli miejscowości, które powstały dlatego, że przez dane miejsce przechodził nieustający potok pielgrzymów do Santiago. To miasteczko rozwinęło się w XI wieku.
Nazwa Puente la Reina (Most Królowej) pochodzi od romańskiego mostu na rzece Arga, który w XI wieku zamówiła królowa Nawarry. Nie ma pewności, która ówczesna królowa.
Druga nazwa miasteczka – baskijska – to Gares. Około 3000 mieszkańców. Tu spotykają się dwa szlaki Camino prowadzące z Francji – nasze Camino francuskie i Camino aragońskie z Somport.
Skrzyżowanie dwóch ruchliwych tras upamiętnia pomnik pielgrzyma.
Wiek XII i XIII, to były najlepsze lata Camino i miasteczek na trasie. Tutaj, z tamtych czasów, zachowały się dwa kościoły i dwa klasztory.
Wiek XIX odcisnął swoje piętno na Puente. Kluczowy obszar w komunikacji między Wschodem a Zachodem Nawarry, Puente la Reina było miejscem intensywnych bitew podczas wojen karlistowskich. Na całym tym obszarze prawie nie ma wzniesienia, które nie byłoby wtedy zajęte przez fortyfikacje karlistów. Odrodzenie miasta, prawie tysiąc lat po jego założeniu, ponownie wiązało się z Camino de Santiago.