Dziś jest 9 maja, niegdyś znany jako Dzień Zwycięstwa. Również my mamy dziś swój mały dzień zwycięstwa nad swoimi peselami – ruszamy na nasze piąte Camino, a siódmą trasę do Santiago de Compostela. (Dwukrotnie połączyliśmy po dwie trasy: Norte i Primitivo oraz Via de la Plata i Sanabres).
Nie lubimy marszu po asfalcie i betonie w miastach, a więc żeby zaoszczędzić sobie 4 km tej wątpliwej frajdy jedziemy autobusem nr 1 do Cizur Menor, na ostatni przystanek tej linii (kliknij obok, aby zobaczyć rozkłady jazdy).
W dzielnicy Cizur Menor wychodzi się z Pampeluny w teren, na Camino. Autobus zakręca na rondzie, zawraca w kierunku miasta, staje i na tym przystanku należy wysiąść, przejść przez ulicę i uliczką miedzy ładnym podmiejskimi domkami, dojść do ulicy równoległej.
Tam nie będzie już wątpliwości, że jesteśmy na szlaku Camino. Czekamy chwilę, żeby się wstrzelić między grupki idących pielgrzymów.
Takie zagęszczenie widzieliśmy tylko w Sarria, ale to było 100 km do Santiago, nie 700 km. Dobrze, że mamy rezerwacje wszystkich noclegów na trasie. Nie ma się jednak co zniechęcać –zagęszczenie na trasie będzie się powtarzało każdego ranka, bo wszyscy wychodzą o mniej więcej tej samej porze. W ciągu dnia ten tłumek rozciągnie się na przestrzeni wielu kilometrów.
Przed nami Nawarra kojarząca się z historią starą, trochę francuską trochę hiszpańską. Niegdyś ważne królestwo, terytorium jednego z plemion Basków. Istniało przez 800 lat (824–1620). W 1620 roku Nawarra została formalnie włączona do Francji.
Nazwa pochodzi od baskijskiego słowa „nabarra”, czyli „wielkie równiny w górach”. Z pierwszego oglądu – zgadza się.
Przed nami leży rozległa, soczysto zielona dolina. Pola zbóż obrzeżone czerwonymi makami a w tle, na naszej trasie – wzgórza.
Trzeba będzie wejść na jedno z tych wzgórz (Alto del Perdon) i zejść do Utergi po drugiej stronie.
Trasa jest bardzo malownicza, ale męcząca, bo podejście, choć rozciągnięte na długim dystansie, jest praktycznie ciągłe.
Na górce stoi krzyż upamiętniający belgijskiego pielgrzyma, który tu zakończył swoją wędrówkę. Stoją tu też ławki pod drzewem, można chwilę odpocząć, popatrzeć na okolicę, ale na dłuższą przerwę „siadaną” z przekąską warto przejść jeszcze około kilometra do Zariquegui, maleńkiej osady na zboczu z romańskim kościołem św. Andrzeja oraz sklepem i barem w jednym. Miejsc co siedzenia w barze mają niewiele – dwie ławki pod ścianą.
Jest tu też alberque, ale lepiej sprawdzić telefonicznie czy otwarte, jeżeli planuje się tu nocleg.
Za Zariquegui zaczyna się bardziej stroma wspinaczka po luźnych kamieniach, momentami z głębokim parowem po prawej. Tu przydadzą się kijki i wolniejsze tempo. Przed dojściem na szczyt mijamy Fonte Reniega czyli Źródło Odrzucenia Pokusy.
Kliknij tu, aby przeczytać o odrzuceniu pokusy
Sapiąc pod górę łatwo wczuć się w legendę, według której dawno temu zmęczony pielgrzym szedł tędy cierpiąc z powodu upału i braku wody. Zobaczył innego pielgrzyma, całkiem żwawego, więc zapytał go czy jest tu gdzieś jakieś źródło.
„A owszem, mogę cię zaprowadzić, ale to będzie kosztowało”. „Dobrze, zapłacę. Prowadź” – wysapał półżywy z pragnienia.
Naciągacz migiem wskazał mu zacienione źródełko, do którego ze zbocza spływała krystaliczna, zimna woda.
Kiedy nieznajomy przedstawił cenę, pielgrzym wiedział już z kim ma do czynienia. Sam diabeł oferował mu tę wodę za cenę wyrzeczenia się wiary. Pielgrzym odmówił i padł z wyczerpania, źródło-fantom zniknęło. I oto, jak to na Camino bywa, pojawił się święty Jakub. Stuknął muszlą w skałę, z której pociekła woda. Napoił nieszczęśnika przy pomocy muszli (to nam przypomina po co noszono te muszle) i ten ruszył w dalszą drogę.
Teraz z rurki wystającej ze zbocza kapie kropla za kroplą. Lepiej na to sławne źródło nie liczyć i uzupełnić zapas wody w Zariquegui.
Góra Przebaczenia
Jeszcze jedno wzniesienie i oto na własne oczy widzimy jedno z najbardziej fotografowanych miejsc na Camino – Alto del Perdon, 770 m n.p.m. Ustawiamy się w kolejce do zdjęcia.
Wzniesione w 1996 roku stalowe figury pielgrzymów pieszych i konnych to wizja artysty Vincenta Galbete. Na jednej z rzeźb widnieje napis „Gdzie droga wiatru spotyka drogę gwiazd”. Droga gwiazd to Mleczna Droga, która, powstała z pyłu wznieconego stopami niezliczonych pielgrzymów, jak głosi jedna z legend Camino. Na drodze wiatru stoją wiatraki farmy wiatrowej. Jedno drugiemu nie przeszkadza.
Amerykańska autorka Jean Mitchell-Lanham tak wyjaśnia symbolikę tej rzeźby w swoje książce The Lore of the Camino de Santiago:
„Rzeźba przedstawia w formie procesji krótką historię pielgrzymowania… poprzez różne etapy rozwoju, od początków w średniowieczu do współczesności. Spośród dwunastu pielgrzymów pierwszy wydaje się poszukiwać trasy i symbolizuje początek zainteresowania pielgrzymką. Następna trójka przedstawia wzrost popularności Camino. Za tymi trzema podąża inna grupa przedstawiona jako kupcy lub handlarze na koniach, symbolizująca średniowieczną erę kupców sprzedających swoje towary pielgrzymom. Z dala od nich znajduje się samotna postać, która symbolizuje spadek liczby pielgrzymek spowodowany niepokojami politycznymi, religijnymi i społecznymi od połowy XIV do połowy XX wieku. Na samym końcu procesji przedstawiono dwie współczesne postacie, aby pokazać ponowne zainteresowanie i wzrost popularności pielgrzymek pod koniec XX wieku”.
Faktycznie, ostatnia para ze współczesnymi plecakami i kapeluszami wyraźnie odstaje od poprzedników. Białe wiatraki na sąsiednim wzgórzu nie psują kadru.
Nazwa wzgórza – Alto del Perdón – pochodzi od kaplicy Matki Boskiej Przebaczenia i schroniska dla pielgrzymów zniszczonego przez Francuzów. „Zniszczone przez Francuzów, przez Napoleona” – sporo takich miejsc spotyka się w Hiszpanii. Przypomina to nasze pamiątki po potopie szwedzkim. Tyle wieków minęło, a szkody trwają, jeżeli już nie fizycznie, to w pamięci. Tu na pamiątkę zostawiono kawałek ściany kaplicy.
Wędrowcy idący z Francji mogą tu spojrzeć za siebie, na Pireneje, które pokonali kilka dni temu.
Wieje i pada.
Przechodzimy przez asfaltową drogę, na drugą stronę grani; przed nami daleki widok na łagodne wzgórza i żyzne ziemie Nawarry i La Rioja. Gdzieś tam leżą ważne, bardzo stare miasteczka Drogi Jakubowej: Puente la Reina, Estella, San Domingo de la Calzada, Logroño. Mamy kawał drogi do przejścia.
Tuż poniżej, na zboczu po lewej, stoi krąg 19 wysokich kamieni z filarem pośrodku. Jest to pomnik upamiętniający 92 osoby z 19 wiosek w Sierra del Perdón, które straciły tu życie w latach 1936 i 1937. Alto del Perdón, na drodze łączącej Pampelunę z Estellą, było miejscem egzekucji. Zwożono ich tutaj, gdzie mogli zobaczyć całą swoją piękną krainę, swoje wioski i tu zabijano.
Foto: MaryLynn, caminodesantiago.me
Napis głosi:
„To hołd dla ofiar i ich rodzin, które zginęły za walkę o swoje ideały sprawiedliwości społecznej i demokracji. W Nawarrze w czasie wojny nie było frontu, a ci ludzie zostali zabici bez sądu, siłą pozbawieni domów i pochowani w masowych grobach na tej ziemi, wszyscy zapomniani i uciszeni przez instytucje na 81 lat”.
Pomnik został odsłonięty w listopadzie 2017, a kilka miesięcy później został zdewastowany.
Zejście z Góry Przebaczenia, wbrew nazwie miejsca, jest bezlitosne. Stromo w dół po luźnych kamieniach. Na prowizorycznych schodkach moje kolano się budzi i wstępnie się odgraża, więc omijam schodki, staram się iść zakosami, gdzie się da. Rowerzyści, którzy zaczęli tu zjeżdżać, zamiast pomknąć szosą ze szczytu, prowadzą teraz swoje rowery po kamieniach.
Uterga
W końcu równa droga do Uterga, gdzie meldujemy się w wielkiej sieni albergue Casa Baztan (pokaż na mapie). Spory ogród wokół albergue, ale co z tego, skoro zimno. Wieczorem wspólna kolacja gotowana przez recepcjonistę i właściciela w jednym. Spotykamy głównie ludzi z Melbourne, w tym sympatyczną rodzinę Koreańczyków – rodziców i młodego syna. Mamy sporo wspólnych tematów, przy całej odległości naszych miejsc zamieszkania i różnicy wieku. Globalna wioska zaistniała i ma się dobrze.