Dziś schodzimy z trasy i idziemy po swojemu.
Już wczoraj, w drugim dniu od Sieny, pojawił się na horyzoncie wygasły wulkan Monte Amiata, 1738 m n.p.m.
Postanowiliśmy zejść z trasy i pójść tam, żeby u stóp tego wulkanu, wymoczyć się w gorących źródłach siarkowych, w kąpielisku znanym od czasów rzymskich, w Bagni San Filippo. Naturalne kąpielisko znajduje się w lesie, jest otwarte i dostępne za darmo. Musimy część trzydziestu kilometrów, które dzielą nas od źródeł podjechać autobusem, bo nam czasu nie wystarczy na kąpiele, jeżeli pójdziemy pieszo.
I znów pojawia się znane nam już zamieszanie z niezgodnością rozkładów jazdy autobusów w Internecie z tymi na przystankach. Chcemy podjechać do Castiglione o 8 rano i dalej pójść, ale autobusu z Internetu nie ma na rozkładzie na przystanku. Jest za to do samych Bagni San Filippo ale przed 7 rano. Nie decydujemy się ryzykować utknięcia tu na dłużej lub marszu 30 km i jedziemy do docelowego miejsca autobusem wcześniejszym, co oznacza, że tego dnia niewiele pochodzimy. Za to się wymoczymy za wszystkie czasy.
Jedziemy autobusem przez Val d’Orcia, przez krajobraz pokazowo toskański, chyba najbardziej obfotografowany na plakaty, tapety, itp. Zielone doliny tym razem w srebrzystej porannej mgiełce, błyszczące rosą, ciemne cyprysy, zamek Radicofani, wieże na szczytach wzgórz, Castiglione wysoko na górze. Wjeżdżamy w lasy. Kierowca autobusu staje i pokazuje nam jak dojść do kąpieliska.
Bagni San Filippo
Gorący potok wody wulkanicznej spływający po zboczu góry tworzy kaskady, wodospady, niecki i formacje wapienne.
To jest zastygła kaskada zwana Biały Wieloryb (kliknij, aby powiększyć)
Im wyżej na zboczu tym woda jest bardziej gorąca, do 52 stopni. Przechodzimy do niecek przypominających duże miednice czy balie coraz wyżej, ale zatrzymujemy się na poziomie ok. 40 stopni – wyżej woda jest za gorąca. A wokół szumi sobie zielony las rzucając miły cień. Bardzo przyjemne miejsce. Rano nie ma prawie nikogo, po południu zrobiło się trochę gęściej.
Taka kąpiel osłabia, więc poszliśmy się wzmocnić do pizzerii, gdzie podano nam bardzo dobre, zimne piwo, z Czechosłowacji, jak twierdził właściciel. Z. dzielnie zamawia pizzę z flaczkami. Flaczki są po florentyńsku, czyli gęste, z pomidorami, nie zupa. Wygląda na to, że pizzę można zrobić właściwie ze wszystkim co z niej nie spadnie.
Dzień bardzo relaksujący. W pensjonacie z trudnością dopieramy swoje stroje kąpielowe nasączone zdrowym błotkiem. Jutro będą dosuszać się na plecakach, więc trzeba doprać. Zapadamy w sen razem ze słonkiem i śpimy jak zabici całą noc.