Z Triacastela można pójść droga dłuższą, ale za to zobaczyć klasztor benedyktynów w Samos, podobno najstarszy zamieszkały klasztor Hiszpanii albo drogą krótszą, przez górę San Xil. Niestety, okazaliśmy się słabi duchem – poszliśmy drogą krótszą. Gdy obejrzeliśmy zdjęcia Samos potem, w domu, to trochę żałowaliśmy.
Samos a “szlaki szczurów” – kliknij tu, aby przeczytać
“Ratlines” to na żaglowcu sznurowane drabinki, umożliwiające załodze wspinanie się na maszt w razie potrzeby.
W XX wieku słowo to nabrało nowego znaczenia – był to system dróg ucieczki dla nazistów uciekających z Europy po II wojnie światowej i jest tłumaczone jako „szlaki szczurów”.
Tysiące nazistów – niczym szczury uciekające z tonącego statku – wykorzystało te szlaki, aby uniknąć sprawiedliwości w Europie.
Istniały dwie główne trasy: pierwsza prowadziła z Niemiec do frankistowskiej Hiszpanii, a następnie do Argentyny; druga z Niemiec do Rzymu, do Genui, a następnie Ameryki Południowej. Jedna z linii szczurów podobno przechodziła przez klasztor Samos, gdzie w 1945 według wspomnień mieszkańców, zaczęli się pojawiać nieznani mężczyźni, potem widziani w habitach. Odkryto tunele, które umożliwiały wyjście poza teren klasztoru, a w niedalekim Vigo stacjonowały okręty podwodne.
Droga przez górę San Xil wiedzie pięknymi wąwozami, drogami z widokiem na zielone wzgórza oświetlane wczesnym słońcem, z mgłą w dolinach.
To ostatni etap wśród gór. Piękna zielona kraina.
Wioski niestety niemiłosiernie cuchną krowim nawozem. U nas też się przecież hoduje bydło, ale nigdzie na naszych wsiach tak intensywnych zapachów nie spotkaliśmy. Idziemy w chłodny dzień. Jak tu ludzie żyją latem? Obory stoją przy drodze, zaglądam, spora warstwa nawozu leży w środku. Pod nogi trzeba patrzeć, bo krowiny zostawiają pamiątki na asfalcie. Marne domy, ogólnie biednie jakoś, a to jest trasa, którą co rok przechodzą tysiące ludzi z całego świata i korzystają z usług. To jak to wygląda w głębokim interiorze?
Przypomina nam się sytuacja sprzed paru lat. Z. zajmował się firmowym gościem z Hiszpanii i postanowił mu pokazać Góry Świętokrzyskie. Jechali przez wioski w tychże górach, gość robił się coraz bardziej zaintrygowany. Pyta w końcu czy to jest bogaty region. „Nie, jeden z uboższych w kraju” – opowiada Z. I tu Hiszpan nie wytrzymał: „To nie do wiary! Dlaczego Unia płaci wam tyle pieniędzy? Nie potrzebujecie ich. Te fundusze powinny iść do górskich wiosek w Galicji!” Teraz rozumiemy o co mu chodziło.
Po drodze różne punkty wsparcia pielgrzymów ze skarbonką na donativo. Tutaj w zaadaptowanej stodole.
Sarria
Wejście do Sarria prowadzi długo aleją pod drzewami. Nie ma długiego marszu nieciekawymi przedmieściami. Mijamy sklepy sportowe, bary, kwatery. Wszystko nastawione na pielgrzymów. Nazwy lokali, sklepów – „111 km”, „112 km” nawiązują do odległości do Santiago z tego miejsca.
Wspinamy się po długich schodach, na końcu których jest nasza kwatera na dwie następne noce, pensjonat Escalinata (zobacz na mapie). Na dole jest bar i zarazem recepcja. Pokój numer 3 ma widok na schody, widzimy następnych zmęczonych pielgrzymów idących w górę. Pokój duży, z łazienką i TV. Zimno, pada.
Następnego dnia Z. budzi mnie o 11-stej. Spałam 13 godzin. Potrzebna była ta przerwa.
Sarria, wysokie schody do starej części miasta na koniec dnia marszu.
W Sarria są jakby dwa miasta: w starej części na wzgórzu mieszkają pielgrzymi, w nowej, w dolinie, w blokach mieszkają stali mieszkańcy. Nad częścią „pielgrzymią” dominuje klasztor św. Magdaleny. Jest też sporo barów, restauracji. W księgarni spora wystawa książek o camino. Nie wiedzieliśmy, że tyle tego jest, są nawet książki o seksie na Camino.
Kliknij tutaj, aby przeczytać o letniej nocy czarownic
Tylko 100 km do Santiago de Compostela, a tu okazuje się, że obrzędy pogańskie mają się całkiem dobrze. W Sarri popularnym świętem jest Noite Meiga czyli Noc Czarownic obchodzona w ostatnią sobotę sierpnia, duża nocna impreza. Stosunkowo nowy obyczaj, zapoczątkowany w 1971 roku przez grupę młodych ludzi, którzy chcieli sobie poimprezować w nocy, w terenie. Oparli scenariusz zabawy na lokalnej legendzie, o nieszczęśliwej miłości młodego mężczyzny i czarownicy. Młodego człowieka zamknięto w seminarium, a czarownica udała się na górę, gdzie płacze i płacze, aż jej łzy tworzą rzekę Sarria.