Ta wyprawa zaskoczyła nas trudnością. Szykowaliśmy się na przechadzkę nad morzem, po równym, jeśli nie liczyć wejść na klify. Brak dużych wzniesień nie czyni jednak trasy łatwą. Co sprawia, że ta trasa jest momentami ciężka? Głęboki piasek pod nogami, piekące słońce (szliśmy w październiku) i brak choćby odrobiny cienia przez długie godziny. Dochodzi do tego konieczność niesienia dużych zapasów wody i brak miejsc do odpoczynku. Nie ma ławek, wiat, koszy na śmieci. Klify to nienaruszona, dzika przyroda. Szlak jest stosunkowo nowy i powstał przez połączenie lokalnych dróżek i dróg używanych przez rybaków.
Z drugiej strony, jest to trasa wyjątkowej urody. Różnorodność skał, zatok, barw morza i ziemi niespotykana. Wiosną dodatkowa atrakcja to obserwowanie gniazd bocianów i innych ptaków, na skałach, niżej niż klify. Podobno jedyne takie miejsce w Europie pod tym względem.
Kilka rad:
- Zdecydowanie nie wybierać się latem. Zaprzyjaźnieni Portugalczycy, nb. mieszkańcy miasta Beja, gdzie znajduje się podobno portugalski biegun ciepła, określali taki pomysł jako groźny dla zdrowia i życia. My szliśmy w połowie października. Temperatura wynosiła około 30 stopni, wieczory chłodnawe. Fachowe źródła zalecają wędrowanie w październiku i listopadzie i od lutego do maja. Zimą jest to też możliwe, ale mniej miejsc noclegowych i restauracji jest otwartych. Może długi weekend w listopadzie?
- Szlak prowadzi wysoko po klifach, nie ma kontaktu z plażą i wodą. Oczywiście są nieliczne miejsca, gdzie można zejść na plażę, ale trzeba dobrze się upewnić, gdzie będzie można wejść z powrotem na szlak, żeby nie wracać do tych samych schodków. Na plażę można pójść w miejscowościach noclegowych, poza Odeceixe, które leży około 4 km od wybrzeża.
- Szlak jest bardzo dobrze oznakowany w obydwie strony, czyli można iść z południa na północ lub z północy na południe. Warto pamiętać, że idąc z południa na północ w porze roku, gdy słońce jest niżej, ma się słońce za sobą. Oznacza to, że nie oślepia nas przez cały dzień jego odbicie na wodzie, no i nie praży w twarz, tylko w plecak.
- Parę lat temu trasa Szlaku Rybaków zaczynała się w Porto Covo i kończyła w Odeceixe. Teraz zaczyna się około 10 kilometrów przed Porto Covo i prowadzi aż do Lagos. Przeszliśmy pięć etapów z Aljezur do Porto Covo i pierwszy dzień, w głębi lądu był mało ciekawy. Opinie są zgodne, że południowa część, za Odeceixe, jest mniej ciekawa. Może warto wziąć pod uwagę przejście czterech najciekawszych dni i potem pobyt w Lagos i zwiedzanie tamtejszego wybrzeża z Przylądkiem św. Wincentego, od którego Rota Vicentina bierze nazwę.
- Chodzenia po głębokim piasku było przez dwa i pół dnia, między Porto Covo i Cavaleiro.
- Dobre stuptuty zapobiegają dostawaniu się piasku do butów i powstawaniu pęcherzy.
- Idzie się przez pustkowie. Trzeba nosić zapas wody ze sobą, minimum 1,5 litra na osobę. W opisie trasy może być bar gdzieś po drodze, ale może się zdarzyć, że będzie zamknięty. W wioskach przydatne miejsce to cafe-mercado Nicola, czyli mały sklep samoobsługowy z możliwością kupienia kawy, czegoś na śniadanie i spożycia przy stolikach przed sklepem. Czasem jest to jedyne miejsce otwarte wcześnie rano.
- Autobusy dalekobieżne i lokalne mogą mieć odrębne przystanki.
- Nie widzieliśmy ani jednego dziecka, nawet starszego, na szlaku. Może dlatego, że trwa rok szkolny. Nie było także psów.
- Oficjalna strona odradza ten szlak osobom z lękiem wysokości. Należę do nich, ale na trasie, którą my pokonaliśmy tylko raz zdarzył się krótki odcinek blisko skraju klifu (niedaleko Odeicexe). Pozostałe odcinki były wystarczająco daleko od krawędzi by czuć się bezpiecznie. Jednak, jeżeli ktoś źle się czuje na wysokości, niezależnie od tego jak blisko jest krawędź, może nie czuć się tu dobrze.
Chcemy tu wrócić kiedyś, gdy u nas będzie szaro i zimno. Dla siebie i tych, którzy zastanawiają się czy jest sens wracać do raz odwiedzonych miejsc, cytat z książki „Journey to Portugal” Jose Saramago, portugalskiego laureata Nagrody Nobla.
„Podróż nigdy się nie kończy. To podróżnik dociera do celu. Koniec podróży to po prostu początek następnej. Trzeba zobaczyć to co się pominęło poprzednim razem, zobaczyć jeszcze raz to co się już widziało, zobaczyć wiosną co się widziało latem, za dnia to co nocą, zobaczyć słońce tam, gdzie padał deszcz, zobaczyć, jak urosło to co posadzono, jak dojrzewają owoce, przesunięty kamień, cień, którego tu nie było poprzednio. …Trzeba znów ruszyć w podróż.”
foto: Bengt Eurenius/AP