Chłodno, chmury, ale wypoczęci ruszamy w dobrych nastrojach. Dziś zapowiadają gwałtowne burze wczesnym popołudniem, więc idziemy tylko do Triacastela, żeby zdążyć się zakwaterować przed burzą. Droga dzisiaj schodzi z 1200 m do 700 m n.p.m., a więc idzie się lekko.
Natura wyrzeźbiła to dzieło. Ten kasztan ma 800 lat.
Triacastela
Triacastela czyli trzy zamki. W herbie miasteczka są trzy zamki, o których nie ma żadnych wiadomości, aby kiedykolwiek istniały w okolicy. Być może nazwa pochodzi od trzech castros w pobliżu. Na terenie regionu O Courel przez który idziemy odkryto dotąd 24 castra czyli ufortyfikowane osady, obecnie ruiny oczywiście, z epoki brązu i późniejszych. Niektóre z nich „ujawniły” się po pożarach otaczających lasów.
W jaskini Cova Eirós koło wioski Cancelo odkryto w 2011 roku malowidła i ryciny naskalne sprzed ponad 9000 lat. Jest to pierwszy znalezisko paleolitycznej sztuki jaskiniowej w Galicji.
Góry, pola, pastwiska ogrodzone kamiennymi murkami. Małe kapliczki, pustelnie, których początki giną w historii. Spieszymy się, bo chmury wiszą nisko.
W Triacastela zatrzymujemy się w dużym albergue Complexo Jacobeo (zobacz na mapie) za jedyne 3 euro od osoby. Kilka sypialni, wyposażona kuchnia, pralki, suszarki do butów koło kominka, wygodna jadalnia, maszyna z napojami, taras.
Mieścina maleńka, ok. 600 mieszkańców, dwie ulice i chyba z 6 albergue, nie licząc kwater prywatnych. Sklepy spożywcze otwarte przez cały czas. Chyba bliskość Santiago powoduje taki wysyp usług dla pielgrzymów. Mały kościół św. Jakuba z cmentarzem wokół.
Siedzimy na tarasie z piwkiem ze sklepu i czekamy na burzę, która niezawodnie nadchodzi i przywala piorunem gdzieś niedaleko.
Dziś zajęłam strategiczne łóżko koło okna, więc kontroluję dopływ powietrza. Śpimy przy otwartym, nikt nie protestuje.